Acquiring the Taste

Lata kocówka lat 80-tych i praktycznie całe lata 90-te to czas nałogowego zdobywania nowej muzyki na płytach CD, kasetach i winylach. To były złote czasy pirackiego rynku audio. Czyste kasety kupowane w Pewexie. Połowa z nich jechała w dniu kupna do tzw "przegrywalni" płyt CD na kasety. Pierwsza, którą odkryłem mieściła się w tym samym budynku co EMPIK w Gdyni. To tam drżącymi rękami 12-latka podałem Panu kasetę TDK SA90 i poprosiłem o nagranie The Wall - Pink Floyd. Potem odkryłem podobne przybytki w nieistniejącym od dawna pasażu we Wrzeszczu oraz w piwnicy na Przymorzu. Jako ostatni dołączył Music-Man na Garncarskiej. I to tam najczęściej zostawiałem całe swoje kieszonkowe. 



Oczywiście zwracałem uwagę na to, że kasety nagrywane w jednych "przegrywalniach" brzmią lepiej niż inne, a niektóre pirackie są tak samo fatalne jak i tanie. Ale kupno płyty CD to była celebracja, na którą nie mogłem pozwolić sobie częściej niż raz na miesiąc. A i tak ciągle kombinowałem, czy bardziej opłaca się kupić kasety czyste i zlecić nagranie, czy kupić więcej piratów ryzykując kiepską jakość czy może zamiast kilku/kilkunastu kaset odkładać na jedną płytę CD?

 - Poproszę 180 gram Machine Head - Deep Purple

Był jeszcze taki moment, kiedy księgarnie wyprzedawały format, który na początku lat 90-tych miał zniknąć raz na zawsze. To nie żart - w księgarni na Heweliusza 1991 roku można było kupować płyty LP.... na kilogramy. Pamiętam, że 4 kg płyt winylowych mniej więcej odpowiadały cenowo jednej płycie CD. Dziś żałuję, że kupiłem tak mało.... gdyby człowiek wiedział, to kupił by więcej kilogramów Dżemu, Kultu czy Starego Dobrego Małżeństwa. 

Nie kupowałem winyli dlatego, że brzmią najbardziej audiofilsko i kochałem analogowy dźwięk. Ja winyle kupowałem wtedy po prostu z biedy. Czarna płyta była przez kolejne niemal 2 dekady najtańszym nośnikiem. Przy ograniczonym budżecie była to po prostu najbardziej efektywna metoda na poznawanie nowej/starej muzyki.  

Tymi właśnie sposobami wyrabiałem swój muzyczny smak: trochę profesjonalnie nagranych kaset, trochę piratów, trochę albumów upolowanych w radio, trochę winyli, plus niewielki ołtarzyk z płytami CD. 

To były piękne czasy, kiedy byłem w stanie przyswajać więcej muzyki niż udało mi zdobyć. Każdy album dostawał maksimum atencji, a dobrą praktyką było niewypowiadanie się w towarzystwie znajomych na temat płyty, której nie posłuchało się więcej niż 6-7 razy. 

Wiele zmieniło się wraz z otwarciem Międzywydziałowego Laboratorium Komputerowego na gdańskiej Polibudzie. To właśnie w MLK pierwszy raz... ściągnąłem mp3. Wyścig rozpoczął się na nowo. Tym razem na przeciwnych stronach stanęły jakość kodowania vs wielkość pliku. Wiecznie brakowało miejsca na dyskietkach/dyskach. W ruch poszły wypalarki CD-R. Ciężej było zmagazynować to co się znalazło niż znaleźć nową muzykę. Dodatkowo każdy znał "Miszę" który zza wschodniej granicy za 1/10 ceny oryginału był w stanie przywieźć np. całą dyskografię Current '93 czy Coil.

W całym tym moralno finansowym zamieszaniu nie przestałem robić tylko jednej rzeczy: nie przestałem kupować winyli. To wciąż był najtańszy legalny nośnik muzyki...

Komentarze

  1. Do ustawy antypirackiej kasety chodziły po 10-13 tys. starych złotych (na dzisiejsze 1-1.3 pln, te droższe nagrywał TAKT). Potem ceny wybiły do ok. połowy CD, które kosztowały zawrotne na tamte czasy 50 zł. Pod koniec lat 90-tych w tę niszę weszli handlarze z byłego ZSRR czy Bułgarii. Na stadionie Chemika w Bydgoszczy na giełdzie kupowało się już CD-ki po kilkanaście zł. Do tego w marketach legalne składanki za dychę z utworami sprzed bodajże 25/30 lat, nim wydłużyli ochronę prawem autorskim.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja to pamiętam trochę inaczej. Ale mówię o latach 91-95. Wtedy płyty CD kosztowały najpierw od 200.000,00 zł (czyli po denominacji od 20 zł). Mam jeszcze naklejki z cenami na niektórych. Faktycznie najtańsze było Strange Days - The Doors (185.000,00 zł) ale Floydzi już powyżej 250.000,00 zł. Kasety pirackie od 15.000 zł ale te lepsze, choć wciąż pirackie po 35.000 zł.

      Kompakty do ceny 50 zł dochodziły powoli na przestrzeni całych lat 90-tych i praktycznie na kilka dekad mimo inflacji zatrzymały się na tych cenach. (mniej więcej)

      Usuń
    2. No pewnie tak było, dla mnie era CD zaczęła się, kiedy poszedłem do liceum w 96 i rodzice kupili mi Optimusa z napędem CD. Co do pirackich kaset, to pamiętam ceny, bo dostałem na przyjęcie w 91 radiomagnetofon Sony i commodorca, i od tego czasu zacząłem budowę swojej kolekcji. Pierwszą kasetę kupiłem AC/DC The razors edge po 11000.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty