Fact & Fiction

Emotiva A2, Emotiva PT1.

Kompletne nie jestem w stanie z prasy muzycznej wyczytać czy dany sprzęt jest dobry czy średnio dobry oraz jak gra. Po przejściu (ciężko mówić "przeczytaniu") kilku-kilkunastu akapitów prozy poetyckiej mogę określić jedynie czy ten sprzęt jest drogi czy tani. Jeśli jest tani - zachwytów jest tylko 5 akapitów. A jeśli jest drogi - zachwytów jest proporcjonalnie więcej. 

Z tego powodu, aby ocenić, czy dany sprzęt jest dobry czy nie, trzeba poczekać aż zniknie z rynku pierwotnego, tak aby żaden producent/dystrybutor nie miał potrzeby boostować opinii na jego temat. Wtedy można w miarę spokojnie rozpocząć czytanie na forach, można też spokojnie zadać pytanie. Jeśli nikt nie ma go już w sprzedaży, żaden sklep/dystrybutor nie stanie do wyścigu jak o jak najszybsze wychwalenie jego zalet wraz z linkiem do zakupu. 

A już całkowicie najlepiej czyta się o sprzęcie vintage. O takim starszym niż internet, aby nie było żadnych śladów historycznych artykułów sponsorowanych. O sprzęcie vintage wypowiadają się hobbyści, którzy kompletnie nie mają interesu aby pisać coś niezgodnego ze swoim sumieniem. W takie wypowiedzi wierzę i takie wypowiedzi mnie inspirują do szukania sprzętów z zeszłego tysiąclecia. 

Ale kilka lat temu za bardzo wkręciłem się w opowieści z gazet. W reklamach i artykułach sponsorowanych przodowała wtedy jedna amerykańska firma. Całe "story" było zrobione bardzo profesjonalnie. Sprzęt ma być tani, ale bezkompromisowy jeżeli chodzi o brzmienie. Wszystkie oszczędności mają polegać na automatyzacjach produkcji i zakupów, np. te same kształty obudowy dla różnych modeli obniżają cenę. Żadnych zbędnych dodatków "jubilerskich"... etc. Do tego marketingowy przekaz mówiący: bierzcie szybko, póki jest tanio, bo zaraz tanio nie będzie i odsprzedacie te sprzęty używane drożej niż kupiliście. Mówię oczywiście o marce Emotiva

 

Wkręciłem się w te opowieści, obdzwoniłem wszystkie salony hifi w Trójmieście, ale nikt nie dealował Emotivą w tamtym czasie. Wsiadłem w samochód i pojechałem do Bydgoszczy. Tam mieli Emotivę.

Wróciłem do Gdańska z dzielonym zestawem PT1/A2. To był mój pierwszy "salonowy" wzmacniacz od czasów Cambridge Audio. Zapakowany przepięknie. Czułem się jakbym rozpakowywał dzieło sztuki. 5 tys PLN wydane na ten zestaw wydawało się śmiesznie mało. Przedwzmacniacz PT1 mimo ideologicznych zapewnień o braku wodotrysków łączył w sobie DAC, preamp gramofonowy, tuner, odbiornik Bluetooth, zaś regulacje tonów, których nie widać na płycie czołowej są dostępne elektronicznie z pilota. Końcówka mocy A2 wielka, solidna, ciężka. Wszystko to razem wzięte nosiło znamiona kolejnego zestawu na całe życie!

Jeśli w tym momencie myślicie, że kolejny raz dopadła mnie frustracja, a słowo " gra bosko" pomyliło mi się ze słowem "gra na boisku" to nic z tych rzeczy. Ta Emotiva grała.... normalnie. W sumie nawet dobrze. Tak zwyczajnie. W połączeniu z Audio Physic Sitara nie szło się ani do niczego przyczepić, ale też nieszczególnie można było się zachwycić. Grała dokładnie tak jak powinno grać 5 tys PLN wydane w salonie ze sprzętem hifi. Poprawny entry level.

A skoro mój transeuropejski ekspres opuścił już Europę i pojechał szukać szczęścia w USA... nastąpiła pora aby poszukać również wielkich amerykańskich kolumn, na których można w wielkim amerykańskim salonie posłuchać dobrego country.

Komentarze

Popularne posty