Philips 22RH580 - Little Big
Jeden z wyścigów w latach 70-tych polegał na tym, kto zbuduje większy i potężniejszy amplituner. Była to tzw. era "monster receivers". Ale zanim nastąpił ten wyścig był pewien moment przejściowy pod koniec lat 60-tych, kiedy pojawiły się pierwsze wzmacniacze tranzystorowe, gdy wielkość (towarzysząca również wzmacniaczom lampowym) mogła być minimalizowana właśnie przez zastosowanie tranzystorów. Jednymi z pierwszych tranzystorów przed powszechnym użyciem krzemu były tranzystory germanowe. Krzem, z tego co czytałem, wyparł german ze względu na ekonomię, a nie brzmienie. Co więcej, tranzystory germanowe otoczone są pewną legendą i sam fakt ich użycia sprawia, że dany sprzęt staje się ciekawszym kąskiem dla kolekcjonera.
Philips 22RH580 jest owocem tamtych czasów.
Wypuszczony na rynek w 1968 roku, zbudowany w oparciu o tranzystory germanowe AD161 i AD1612. Jego moc to ledwie 5W. Do tego jest maleńki bo jest wielkości kartki papieru o mierzy 335 x 75 x 210 mm. Oczywiście przy dzisiejszych chińskich wzmacniaczach w klasie D lub T ten Philips mały nie jest... ale ustawiony na innych sprzętach z epoki wygląda z daleka jak DAC, a nie pełnoprawny wzmacniacz.
Z tyłu klasyczne trzy wejścia DIN5 (tuner, gramofon dla wkładki MM, magnetofon). Wyjścia na kolumny DIN2, z dwoma możliwościami wpięcia kabli - na 4 lub 8 ohm.
Z przodu trzy selektory źródła, tożsamy z nimi wizualnie przycisk power oraz pokrętła balansu, barwy i głośności skryte w przedniej części górnego panelu. Gdyby nie pokrętła barwy - można by powiedzieć, że jest to design w pełni audiofilski w pojęciu ówczesnych czasów.
W środku siedzą tranzystory germanowe AD161 i AD162
Pierwszy raz usłyszałem ten wzmacniacz z dość sporymi trójdrożnymi kolumnami Tandberg TL3520. To było pełne zaskoczenie. Cytując mojego sąsiada, z którym razem odsłuchiwaliśmy ten nabytek:
"Wreszcie mogę z pełną przyjemnością słuchać muzykę z lat 60/70... Ten Years After, Led Zeppelin, Janis Joplin! To dopiero teraz gra jak należy!"
Ta opinia mówi praktycznie wszystko. Słuchając tego Philipsa nie skupiamy się na audiofilskich aspektach dźwięku, ale przede wszystkim na atmosferze. A co tak naprawdę jest ważniejsze? Czy pozycja wybrzmienia talerza w 100-tny raz odsłuchiwanym Sway - Diany Krall? Czy fakt, że odśpiewujesz razem z Robertem Plantem po kolei kawałki z debiutu Led Zeppelin i nie myślisz ani chwili aby zmienić album?
Kiedy przyniosłem tego Philipsa do siebie do domu na początek podłączyłem go do niewymagających wiele kolumn KEF Cantor (tzw. naściennych płaszczaków). I kiedy tylko włączyłem sprzęt i puściłem Hello, I Love You - The Doors, nie byłem w stanie przerwać i przesłuchałem cały album Waiting for the Sun. Świetna synergia, bez audiofilskiego napuszenia, po prostu przyjemny, poukładany dźwięk. Jeżeli ktoś taki komplet zestawił sobie ponad 50 lat temu miał szczęście cieszyć się przez lata po prostu fajnym dźwiękiem. Na tym zestawie płyty gorzej nagrane brzmią wybornie. I to jest chyba największy atut takich prostych zestawów. Nie wyciąga wad kiepskich realizacji na przód. Po prostu gra i pozwala się cieszyć muzyką.
Następnie do tego małego Philipsa podpiąłem Celestion Ditton 15. Mam ogromny szacunek do możliwości tych kolumn, bo wiem, co potrafi wyczyniać membrana bierna w tym modelu. Philips grał poprawnie, ale już nie był w stanie wyciągać dołów w skali możliwości Dittonów. Dalej to jednak był świetny, poukładany dźwięk.
Zabrakło mu dopiero trochę mocy przy KEFach Concerto, mimo, że są to dość skuteczne kolumny - 96dB. Jednak 5W to trochę chyba mało choć dalej było to bardzo dobre granie. Natomiast mając w pamięci jak te KEFy zagrały z NADem 317 kilka dni wcześniej, czegoś już brakowało.
przy Telefunkenie Hymnus wygląda jak mikrusek |
Podsumowując:
Malutki wzmacniacz potrafiący zagrać bardzo muzykalnie. Wyciągający wszystko co najlepsze ze średnio wymagających kolumn. Zaskakująco dobrze poradził sobie z Tandbergami TL3520. Można go pokochać za całokształt. Jestem bardzo ciekaw trochę większych i mocniejszych Philipsów również na germanach.
Komentarze
Prześlij komentarz