SANYO JA 220 - Legend (Slovian Legend)

Legendą można zostać z wielu powodów. Są legendarne wzmacniacze, które ważą kilkadziesiąt kilogramów i trzeba dwóch chłopa, aby je przenieść. Są legendarne albumy, np. legenda głosi, że jeden z albumów Merzbow został wydany w ilości 1 (jeden) sztuk i zapakowany w najnowszego mercedesa SL i aby kupić tę płytę trzeba kupić całego mercedesa. Nie można podobno tej płyty z niego wyciągnąć i można słuchać tylko w tym mercedesie. 

Jest też legenda, że wzmacniacz Sanyo JA 220 bije na głowę konkurentów za 10.000 PLN a sam jest do kupienia za 100 zł. 

Podobno kiedyś pewien Włoch zrobił serię blind testów używanego wzmacniacza Sanyo JA 220 wartego kilkanaście euro z konkurentami 100 razy droższymi i ten mały plastikowy Sanyo te ślepe testy wygrał. W kraju na Wisłą też mamy Grega - krzewiącego religię Grundiga i Sanyo. I jest w tym przekazie dużo prawdy. Sanyo Ja 220 jest szokująco genialny jak na cenę 100 zł.... ale

Ale..

  • 100 zł ten wzmacniacz kosztował to może 3-4 lat temu ale nie teraz;
  • od kiedy Greg na grupach grundigowych umieścił go na świętym papirusie jego cena wzrosła trzykrotnie;
  • a kiedy Reduktor Szumu jesienią 2023 opublikował film pt "Hifi za grosze czyli wzmacniacze ze śmietnika" to już poszło na grubo...

Od tego czasu w Polsce nie da się już kupić Sanyo JA-220 tanio. Cena ustabilizowała się w granicach 400-650 zł w zależności od stanu. Nie jest to już cena tak atrakcyjna i jego zakup trzeba przemyśleć. Jeszcze do niedawna kosztował tyle, co parę artykułów spożywczych przypadkiem włożonych do koszyka w Biedronce. I można było go po prostu kupić bez najmniejszego uszczerbku dla budżetu tygodniowego. 

 

Za granicą też za bardzo nie da się go kupić tak tanio. Być może dlatego, że jeżeli komuś ten tandetny kawałek plastiku zalegał na strychu po wujku/dziadku to już dawno się go pozbył, a ten co ma świadomość jaki jest to sprzęt - zapewne trafił w internecie na włoskie ślepie testy i nie sprzeda za bezcen. 

A nawet jeżeli już ktoś go wystawi za 20 euro, to tylko kwestia godzin, aż kupi go jakiś Polak lub Włoch. 

Mi udało się kupić pierwsze Sanyo JA-222 na eBayu z UK. Czyli z tego dzikiego kraju spoza UE, gdzie do zakupów dolicza się cło. Na aukcji nie był drogi, ale doliczając wszystkie koszty wyszło normalnie. Jakiś czas potem kupiłem JA-220 (drobne różnice w numerkach dotyczą mniej istotnych funkcji, które mają znikomy, bądź żaden (?) wpływ na brzmienie). Kupując je rok temu byłem w amoku poszukiwania ideału brzmienia "GAT Audio" i za bardzo skupiłem się na dialogu Sanyo z kolumnami Grundiga i kiedy już nasyciłem się chwilą - sprzedałem oba wzmacniacze i poszedłem przed siebie.

"Kto po dwóch krokach do przodu nie robi kroku w tył, ten nie wie gdzie idzie."

To słynne litewskie przysłowie mówi dokładnie o mojej przygodzie z Sanyo. Przysłowie oczywiście przed chwilą wymyśliłem, ale wątek litewski jest prawdziwy.

Obudziłem się w poniedziałek i kiedy w porannym półśnie chwyciłem komórkę i otworzyłem pocztę zobaczyłem powiadomienie z eBay, że wzmacniacz, który lubię jest do kupienia. Oddalam telefon od oczu i powiększam ekran (tak się robi zawsze po 40-tce) i co widzę? Widzę niesprawny Sanyo JA-220 za 40 euro, w całkiem ładnym stanie z odciętymi kablami. Kable odcięte tak jakby robił to litewski rycerz wracający spod Grunwaldu. Jedynym cięciem Sanyo został pozbawiony kabla zasilania, antenowego i przypadkowo wpiętych cinchy. Opis "working/ not working". Czyli można sobie chyba wybrać :)  Miejsce wysyłki: Wilno. 

 

Wilno!? Hmmm, czyli Unia Europejska, przesyłka w normalniej cenie i brak cła. Kupujesz poniedziałek i najpóźniej w piątek paczka jest u Ciebie.

I dotarł.... owinięty w 10 metrów folii bąbelkowej, wyglądał jak ogromna piłka. Odwijałem go powoli i kiedy osiągnąłem najniższy poziom moim oczom ukazał się dokładnie taki sprzęt jaki kupiłem. Z odciętymi kablami, a poza tym OK. 

Pierwszą rzeczą jaką zrobiłem było odkręcenie pokrywy. Spodziewałem się w środku absolutnie wszystkiego. I trochę się uśmiechnąłem, a trochę przestraszyłem. Bo wnętrze wyglądało oryginalnie poza jednym słowiańskim detalem: wszystkie trzy bezpieczniki (800mA i 2x 2,5A) zostały zastąpione... rulonikami aluminiowej folii śniadaniowej.  

Pojechałem do OBI, kupiłem odpowiednie bezpieczniki, kabel zasilający. Po 10 minutach pracy byłem gotowy do włączenia buttona POWER.

NAGLE

...

Nic nie wystrzeliło :) Zapaliła się po prostu czerwona dioda selekcji źródła. Podpiąłem więc kolumny, podpiąłem źródło i litewski przybysz zagrał dokładnie tak, jak grali wcześniej jego bracia.

Z Grundigami 1500a professional Sanyo tworzyło duet niemal idealny. Zamknięte obudowy Grundiga trzymały bas w ryzach. Było go dużo, ale nie za dużo. Sanyo dawał od siebie liniowość i precyzję. Wspólnie grało to tak, że dla każdego, kto ceni jasno brzmiące zestawy, z szybkim i krótkim basem otrzymywał Graala za niewielkie pieniądze. Słuchałem tego duetu kilka miesięcy. Zapraszałem znajomych i opowiadałem legendy o tym jak to plastikowe pudełko jest Dawidem w starciu z Goliatami HI-END'u. 

I to wszystko było prawdą, ale po raz kolejny stanąłem w obliczu samego siebie aby zrozumieć, że wcale nie ścigam się z salonami audio, ale ścigam się wyłącznie z tym, co mi się podoba.  A to co mi się podoba ma w sobie piętno... syndromu sztokholmskiego!!! czyli wirtualnego łokcia na kręgosłupie, który trzyma nade mną "salon audio", mówiącego do mnie - "nowe audio jest duuuużo lepsze niż vintage... jest takie liniowe, jest takie naturalnie.."

Dziś spiąłem Sanyo JA-220 z Celestion Ditton 15.

Pojawiły się wszystkie duchy liniowego ideału. W przypadku audio tak samo jak w przypadku prasy modowej - liniowy ideał podoba się na papierze. Mówisz na głos: "jest przepięknie!" ale w skrywanej części duszy myślisz "brak krągłości!". Mój dzisiejszy "taniec wspomnień" z Sanyo JA-220 jest właśnie taką grą, która z jednej strony może wywołać zazdrość całej audiofilskiej braci, ale z drugiej strony po zjedzeniu kolacji, chętnie zamówiłbym Ubera i wysłał Sanyo do swojego liniowego domu, a sam spędził noc z naturalnie i tłusto brzmiącą SABA Studio HiFi 2. Jak w życiu... każdemu podoba się co innego.

Komentarze

Popularne posty