Telefunken Concerto HIFI 101 - Schmetterlinge
Zawsze chciałem mieć tego Telefunkena. Ze względu na... wygląd. Od kiedy pierwszy raz mignął mi na aukcji zatrzymał moje spojrzenie na dłużej. Nietypowy lekko pochylony do tyłu front. Kojarzył mi się designem samochodów w latach 70-tych i ówczesnym postrzeganiem aerodynamiki. Szeroki, płaski, pochylony. Czerń, drewno i srebro. Klasyka piękna.
Niewiele brakowało, abym kupił go już dawno temu. Oglądałem ogłoszenie tego amplitunera w Rumi, czyli 30 minut autem z Gdańska. Mogłem po niego pojechać, ale sprzedający umieścił wzmiankę, że często jeździ trójmiejską obwodnicą i może w dowolne miejsce na trasie go dowieźć. Napisałem, że jestem chętny go kupić i jak będzie najbliższym razem robił tę trasę niech da znać, to podjadę i go wezmę. Pan odpisał, że "OK, da znać".
Nawet nie do końca niepokoiło mnie to, że jego stan był "nieznany". Tzn. "uruchamia się, ale brak wtyczek DIN aby go sprawdzić z kolumnami". Cena była dość tania, więc wpisywałem w nią ryzyko wtopy, ewentualnie niewielkiego serwisu.
Po kilku dniach Concerto HIFI 101 zniknął z moich obserwowanych ogłoszeń. Napisałem do sprzedającego co się wydarzyło i czy dalej jest aktualny.... minął już rok, ale ciągle nie dostałem odpowiedzi. Może jednak nie jeździ zbyt często obwodnicą Trójmiasta? ;)
* * *
Jakiś czas później kupiłem teoretycznie wyższy model, czyli Telefunken Hymnus 101, jeszcze później V250 i finalnie V201a. Ten ostatni po sporym serwisie okazał się genialny. Te wcześniejsze? Niekoniecznie... choć tutaj też są różne perspektywy.
Na dłuższy czas zarzuciłem poszukiwania przepięknego Concerto HIFI 101, ale ciągle z tyłu głowy miałem wspomnienie, że jest... ładny.
Trafiłem na niego przypadkiem na aukcji. Skrzyżowało się jednocześnie kilka ścieżek: zauważyłem go, był rozsądnej cenie, sprzedawca zgodził się go wysłać. Co wcale nie jest takie oczywiste, bo cała seria tych Telefunkenów ma 63-64 centymetry, czyli nie wejdzie do żadnego paczkomatu!
Ze względów logistycznych wysłany był na adres moje sąsiada. Miałem odebrać go w piątek. I kiedy około 23:00 w czwartkowy wieczór już niemal kładłem się spać.... NAGLE:
- Tomek śpisz?!?! - odczytuję wiadomość
- Praaaawie.... - opisuję
- Stoję pod twoim oknem i pali się światło
Wyszedłem przed dom, Michał wręczył mi długi i płaski pakunek. Wniosłem go do środka i myślę sobie: idź spać człowieku, jutro rozpakujesz.... ale tylko potrząsnę... zobaczę czy nic nie brzęczy...
No i potrząsnąłem i niestety zabrzęczało. Myślę sobie: idź spać, jutro się tym zajmiesz... jest późno.
Minęło 15 sekund: No dobra, przecież i tak nie zasnę.... rozpakowujemy!
Delikatnie, z pełna atencją wypakowałem ten amplituner długi i płaski jak parapet. Oglądam go z zewnątrz i ... ufff pierwsza ulga. Z zewnątrz jest cały. Nic nie popękane, rogi całe, szybka na skali cała. Ale w środku coś lata. Jutro do tego zajrzę, nie będę go przecież rozkręcał przed północą
Minęło 15 sekund: No dobra, przecież i tak nie zasnę....rozkręcamy!!
Dostałem się do środka. Nie było to tak oczywiste. Trzeba było wykonać trochę ruchów rodem z tetrisa. I kiedy w końcu zdjąłem pokrywę spodziewając się praktycznie wszystkiego.... okazało się, że jedynym luźnym elementem była uwolniona z zaczepów antena ferrytowa. Umieściłem ją na właściwym miejscu i złożyłem konstrukcję w całość.
Czas mijał szybko. Było już po 1:00 w nocy. Myślę sobie: jutro podłączysz, idź spać.
Minęło 15 sekund: No dobra, przecież i tak nie zasnę.... podłączamy!!!
Nie mogłem znaleźć tak długiego kawałka miejsca na szafce, więc położyłem "parapet" na KEFie, wpiąłem kolumny, źródło i.... przekręciłem gałkę AUS / EIN.
* * *
Zwycięstwooooo! Działa!! Gra!! I jak pięknie wygląda w nocy!! Jutro posłucham, prawda? Jutro się nim podelektuję... Nie muszę już pisać, że nie musiało minąć 15 sekund, gdy siedziałem na fotelu i szykowałem playlistę. Pierwsze wrażenia: bardzo delikatny, zwiewny, z lekką górą, ale oleistym środkiem i dołem. Scena idąca w głąb bardziej niż w szerz. Bardzo dużo powietrza. Każdy dźwięk osadzony na swoim miejscu. Motyle, motyle, motyle... Grałem cicho, bo było późno ale nie odczuwałem najmniejszego braku w paśmie. To mój pierwszy Telefunken, który chwycił mnie od startu, od odpalenia.
Hymnus 101 i V250 miały w sobie trochę toporności i musiały się rozegrać. V201a dotarł niesprawny, zagrał dopiero po gigantycznym serwisie, ale zagrał tak, że dwa dni spać nie mogłem. A Concerto 101 od razu, od pierwszego włączenia przytulił się barwą do V201a.
To jeden z tych amplitunerów, który, gdyby nie fakt, że fascynują mnie poszukiwania, mógłby być moim głównym sprzętem na lata. Zgadza się w nim wszystko co lubię. Zarówno z Celestion Ditton 15 jak i KEF Concerto gra tak samo dobrze, choć z tymi pierwszymi synergia jest ciut lepsza.
No i wygląda przepięknie, choć nie każdy się tym zgadza ;)
Komentarze
Prześlij komentarz