Nordmende 7020 ST - Working Class Hero
- Co do Nordziaka, gra bez kompleksów, typowo jak ITT, po niemiecku, ale trochę inaczej, jakby jeszcze niżej, bardziej miękko i z większym powietrzem, ale też .. trochę brudniej.
- Dokładnie tak było!
Taki dialog przeprowadziłem z Kamilem kilka godzin po zakupie kolejnego niemieckiego cudaka. On miał kiedyś dokładnie ten model, ale w czasach kiedy na półce, podłodze i podstawkach stały zupełnie inne kolumny. Matryca kolumn i wzmacniaczy do dwa wymiary multiplikujące zajętość przestrzeni w salonie... a dodać do tego trzeci wymiar źródła... bądź rozdzielić pre od końcówki...
Kupiłem go z ciekawości. To klasyczne uzasadnienie. Sprzęt audio, który kosztuje mniej niż piątkowe zakupy w Biedronce kupuje się z ciekawości. Ale to nie jest randomowa ciekawość, ona wynika z pewnej linii poszukiwań, ufności w owoce poszukiwań innych i oczywiście tego najbardziej ludzkiego pierwiastka - ryzyka.
Nordmende 7020 ST to niemiecki amplituner z 1975 roku. Prawie mój rocznik, niewiele starszy.
Z jednej strony to nie jest liniowo brzmiący amplituner. Jak część niemieckich sprzętów z tamtych lat ma wbudowaną domyślnie funkcję loudness, czyli podbicie niskich i wysokich tonów przy cichym słuchaniu. Ta funkcja ma tak naprawdę ukryty sens liniowości audio - bo adaptuje emitowany dźwięk do krzywej słyszalności ludzkiego ucha. Kiedy słuchamy cicho - skrajne pasma wydają nam się cichsze niż w rzeczywistości - tak odbiera dźwięk ludzkie ucho. Kiedy zwiększamy volume - krzywa się wypłaszcza.
W wielu sprzętach mamy przycisk "loudness" który aktywuje powyżej opisaną funkcję. Jest jednak minus takiego rozwiązania - kiedy podkręcamy volume i nasze ucho zaczyna wypłaszczać krzywą - wtedy podbite skrajne części pasma zaczynają być za głośne, zbyt natarczywe. Niemieccy inżynierowie zaproponowali chyba najlepsze rozwiązanie: podbicie skrajów jest domyślnie dopasowane do charakterystyki ludzkiego ucha. W niskich zakresach głośności kontur jest domyślnie włączony, ale im bardziej podkręcamy głośność, tym bardziej się udział konturu w przekazie spłaszcza. Powyżej pozycji 3.5 w skali do 10 jest on już niezauważalny.
Oczywiście można też go wyłączyć całkowicie poprzez wciśnięcie buttona "linear". Ale czy dźwięk staje się wtedy lepszy? Przy cichym słuchaniu wręcz staje się gorszy. Dlatego najlepszym rozwiązaniem jest ustawienie głośności na amplitunerze w okolicach pozycji 3-4 i ściszenie głośności na źródle.
* * *
O brzmieniu Nordmende 7020 ST napisałem praktycznie wszystko w pierwszym zdaniu. Każdym swoim centymetrem długości wpisuje się w klasyczne niemieckie brzmienie pierwszej połowy lat 70-tych. Choć robi to rzutem na taśmę, bo to rocznik 1975. To brzmienie cechuje porządne osadzenie basu, gęstość dźwięku, oleistość, barwa. Nie ma żadnych wodotrysków, ale niemiecki silnik pracuje tak, że przejedzie przez sawannę, pustynie i równikowy las. To stara dobra szkoła niemieckiego audio.
Gdyby ktoś zapytał, czym różni się od innych niemieckich wzmacniaczy i amplitunerów z tamtych lat, moja pierwsza odpowiedź brzmiałaby: prawie niczym. Bo poruszając się w hermetycznym uniwersum german HiFi AD'70 te różnice wydają się ogromne, o tyle wychodząc na świat okazuje się, że poza nielicznymi tzw. atolami Pacyfiku - to wszystko brzmi podobnie.
Nordmende 7020 ST jest ciemne, ale ma mnóstwo przestrzeni. Nie oddaje jej jednak w sposób anielski i dziewiczy jak ideał pod tym względem czyli Creek 4040. Nordmende przybrudza ten przekaz, Staje obok Ciebie i klepie Cie po ramieniu i pyta: kumple?
Oczywiście, że tak, bo ciężko nie polubić tego amplitunera. Bohater klasy robotniczej.
Komentarze
Prześlij komentarz