ONKYO TX-220 - Mały Samuraj

Kupiłem ten amplituner ubiegłej zimy. Na podstawkach w moim salonie w tym czasie dzielnie prężyły się Grundigi 1500a professional. Kolumny grające jasno, sprężyście i audiofilsko. Podłączyłem wtedy na chwilę Onkyo TX-220 i szybko uznałem, że całość gra zbyt jasno, zbyt jałowo... Nie wyczułem żadnego potencjału w tym budżetowym japońskim amplitunerze i wystawiłem na sprzedaż. Nikt się nim poważnie nie zainteresował i kiedy ogłoszenie się zdeaktualizowało - trafił do garażowej przechowalni...

Amplituner Onkyo TX-220 produkowany był w latach 1974-1976 w Japonii. Jego pierwotna cena w latach produkcji to 1200 DM - czyli całkiem dużo!! Seria TX kończyła się na modelu TX-666 czyli znacznie wyższym niż moja 220-stka... i właśnie nabrałem ochoty aby zapolować na wyższe Onkyo z serii TX.

Skąd ta zmiana w ocenie? 

Dlatego, że posłuchałem go dziś NIE na niemieckich głośnikach, ale na tym co mam aktualnie poustawiane w salonie - czyli na klasycznych brytyjskich działach sztuki użytkowej: Celestion Ditton 15 i KEF Concerto. Idąc opinią (i praktyką jednocześnie) aby łączyć angielskie vintage'owe kolumny z niemieckimi piecami - przez ostatnie miesiące z ogromną przyjemnością zestawiałem je z różnej maści Telefunkenami, Sabami czy Grundigami, ale nie z japońcami...

Forpocztą zmiany mojego myślenia o "japończykach" był Kenwood KR-3600... wyglądał nieziemsko, i niespodziewanie nieziemsko zagrał z brytolami. Sprzedałem go na szczęście do dobre ręce, do osoby, która wie jak wykrzesać z niego iskry, lecz został we mnie pewien żal i nuta zastanowienia... bo grało to DOBRZE!

Kiedy dziś podłączyłem Onkyo TX-220 nie spodziewałem się sztucznych ogni. Fajerwerki i mruczenie Cohena prosto w ucho dał mi dwa tygodnie temu Elac 3400T. Ale... 

...ale...

...ale...

... czy to możliwe aby na KEFach (o skuteczności 96 dB) ten ciężki (11 kg) ale zwykłych rozmiarów fizycznych, nie najmocniejszy, amplituner o mocy ledwie 12W przy 8 Ohmach zagrał bardzo, ale to bardzo podobnie do Creeka 4040 S2 ?

Sekretem są tutaj wysokoskuteczne kolumy, lecz naprawdę nie każdy wzmak potrafi wykreować z siebie taką neutralność i spokój ja ten mały samuraj, ten przypadkowo połączony amplituner Onkyo TX-220.

I nie jest to tak, że zachwycam się, (jak Piotr Kaczkowski muzyką), wszystkim czego posłucham. Zdarzało mi się podłączać plastikowe wzmacniacze z lat 80-tych, gdzie mimo całego szacunku do cyberpunkowego designu - słuchanie powodowało prawdziwy ból.... 

Onkyo TX-220 naprawdę gra równo, wciągająco i bardzo audiofilsko - czyli średnica ponad skraj. Cały wczorajszy wieczór słuchałem na tych samych kolumnach legendy - NADa 3020 - a dziś ten japoński Onkyo, który miał być tylko zwierzyną do odstrzału, stanął dumnie i wyprężył pierś niczym daniel w parku Bushy, nieopodal podlondyńskiego Wimbledonu.  

On naprawdę gra jak Brytyjczyk. Nie jest ani za suchy, ani zbyt nasycony intensywnymi skrajami jak jego niemieccy rywale. 

Matryca zyskuje kolejny wymiar. Niemcy, Anglia, USA, Skandynawia, Japonia... Mnogość krzyżówek, mnogość kombinacji do przesłuchania. Gdybym nie był audio-poligamistą naprawdę mógłbym spędzić z Onkyo TX-220 długie wspólne chwile. To amplituner o niewielkiej mocy na papierze, ale w rzeczywistości grający tak jakby nikt o to nie pytał. 

Babe I'm Gonna Leave You - Led Zeppelin wstrzymuje Ci oddech kiedy czekasz na kolejne słowa wyśpiewywane przez Roberta Planta... i chyba właśnie o to chodzi w sprzęcie - aby nie był barierą między nami-słuchaczami a muzyką. A potem wchodzi Lucky Man - ELP - i nie masz pytań. 



Komentarze

Popularne posty