Philips F 4212 - Magia wycieraczek
Philips F 4212
Kiedy kupowałem ten wzmacniacz jakieś dwa lata temu tłumaczyłem sobie, że może zagrać całkiem fajnie, bo czemu nie miałby być hitem za 200 zł na miarę Sanyo JA220 czy Grundigów serii V7000 i podobnych?
Ale prawdziwy powód był oczywiście inny: wycieraczki :)
Mógł mieć porysowaną pokrywę, łuszczącą się farbę na pokrętłach, ale musiały działać wskazówki pokazujące VU - czyli tzw. jednostkę głośności (volume unit). Działa on z pewną bezwładnością i pomija zasadnicze peaki dźwięku i generalnie jest bezużyteczny do mierzenia poziomu dźwięku ALE, co najważniejsze - bardzo ładnie wygląda.
Dwie wskazówki, kanał lewy i kanał prawy, hipnotyzująco tańczą w rytm dźwięku. Słuchasz i patrzysz i napatrzeć się nie możesz.
Nie jest to domena drogich wzmacniaczy, jak piszą audiofilskie fora, nie jest to również wskaźnik ekskluzywności. Wręcz przeciwnie - wiele tanich modeli rozpoczynających serię miało właśnie takie analogowe mierniki. Na przykład Akai AM-U1, czy podstawowy Philips sprzed lat.
Szczerze mówiąc nie pamiętam czemu tytułowy Philips F 4212 szybko trafił na półkę. Może po prostu dlatego, że z pudełek z lat 80-tych Sanyo JA 220 zagrał o wiele lepiej? A może nie dałem mu zbyt wielu szans.
Dziś go odgrzebałem celem sprzedaży i zwolnienia miejsca na kolejne sprzęty. Podpiąłem na początku pod KEF Cantor i zagrał tak sobie. Klasycznie nijak. Posprawdzałem wszystkie wejścia i wyjścia, grał bez zastrzeżeń.
Zrobiłem opis i wystawiłem na sprzedaż. Chwilę potem postawiłem go obok choinki aby pomachał wycieraczkami razem z lampkami. No i podpiąłem go do moich nr 1 obecnie czyli Celestion Ditton 44. I co się okazało? Magia Świąt... siedzę i słucham. Opcje są dwie:
- albo ten Philips gra całkiem przyzwoicie, nie koloryzuje dźwięku, nie też nie spłaszcza
- albo Dittony 44 to ultra wszechstronne kolumny wyciągające wszystko co się da z przeciętnych, tanich wzmaków.
Na platformie sprzedażowej ten bujający wycieraczkami tani Philips stał niecałe dwie godziny. Pogadałem chwilę z kupującym na temat jego brzmienia, że to jednak lata 80-te, że Philipsy dekadę starsze mają w sobie więcej czaru, ale też są bardziej skore do awarii z racji wieku. W końcu nastąpiło przyznanie się do prawdziwych intencji:
- Przecież ja i tak kupuję go dla wycieraczek!
:D
Komentarze
Prześlij komentarz