Elac 2200T - Transylvanian Werewolf
O amplitunerach marki Elac pisałem już tutaj dwukrotnie. Mają swój urok, ale mało kto potrafi od razu połączyć słowo Elac z ze sprzętem innym niż kolumny.
- Kupiłem świetnego vintagowego Elaca... - chwalę się znajomemu
- Czyli kolumny? - odpowiada
Takich dialogów przeprowadziłem kilka i jest w nich dużo prawdy, bo z wielkiego kryzysu w branży audio pod koniec lat 70-tych Elac wyszedł częściowo obronną ręką, przegrupował siły, w 1978 roku sprzedał się amerykanom... ale marka istnieje, robi kolumny i to kolumny, za które nie muszą się wstydzić. Inne niemieckie firmy skończyły gorzej... jako tandetny plastik w supermarketach.
Amplituner Elac 2200T, który dziś bliżej przedstawię powstał jeszcze w TEJ prawdziwej firmie Elac, tej samej, która w czasie IIWW wyposażała Kriegsmarine w urządzenia elektroakustyczne. A w latach 60/70 na rynku audio konkurowała w Niemczech z Grundigiem, Telefunkenem, SABA, ITT Schaub&Lorentz, Graetz...
Na Elaca jakiś czas temu wpadł Kamil ze Śląska. To on pierwszy zaczął mi pisać, że Elac to, Elac tamto i cały czas się nim czarował. W końcu te czary przekroczyły granicę zwykłego zainteresowania a weszły w rejony fascynacji. I kiedy jego Elac 2200T zaczął mu grać z KEF Calida i Celestion Ditton 15 to niemal codziennie pisał mi teksty typu:
-"Hej, co tam nowego u Ciebie, bo u mnie... Elac 2200T to wciąż najlepszy amplituner na świecie..."
W międzyczasie stałem się właścicielem 3 innych Elaców: 3300T, 3400T oraz 3401T. Ten pierwszy niby najbardziej kultowy i choć trafił do mnie w idealnym stanie fizycznym to potencjometr wysokich tonów nie łączył równo na obu kanałach, w związku z czym tylko na ustawieniach około -1 działał symetrycznie. Trafił więc do kolejki "na serwis". Za to bliźniaki 3400T grały cudownie, ale skrajnie, maksymalnie ciepło i nisko. Mi się to podobało... Kamilowi (wysłałem mu jednego z nich) już mniej... i znów mi zaczął codziennie pisać
-"Hej, co tam nowego u Ciebie, bo u mnie... Elac 2200T to wciąż najlepszy amplituner na świecie..."
Niestety z poszukiwaniami vintage audio jest trochę inaczej niż zakupami w markecie. Nie można po prostu wejść i powiedzieć "poproszę tego Elaca 2200T". Ich nie ma. Nigdzie nie ma. Co więcej od pół roku ich nie było, a przedostatniego jaki był kupił Kamil. Czyli... został jeden.
Ostatni Elac był na Wyżynie Transylwańskiej, w okręgu Siedmiogrodzkim, w Braszowie. Pół godziny od zamku Drakuli w Bran. Ostatnia, piesza część drogi na zamek przypomina deptak w Mielnie, albo nasze Krupówki. Można kupić milion gadżetów z Drakulą, a może i Elaca 2200T.
Nie szukałem go oczywiście między kubkami z Drakulą a pluszowymi wilkołakami, ale na rumuńskim serwisie aukcyjnym. Założyłem konto, zaakceptowałem regulaminy w języku rumuńskim i napisałem do Pana o imieniu/nicku "Zoli" rumuńszczyzną tłumaczoną przez translatora i wygładzaną przez AI.
W odpowiedzi dostałem krótką rumuńską odpowiedź:
- Nie wysyłam za granicę.
Podjąłem drugą próbę. Skonstruowałem swoje CV jako fana sprzętu vintage, dodałem zdjęcia, pokazałem inne Elaci i napisałem wprost (oczywiście po rumuńsku) - NIE JESTEM OSZUSTEM Z POLSKI, JESTEM FANEM VINTAGE AUDIO!
Zoli odpisał mi dość szybko, ale znów trochę odciągając temat na bok
- No, ale ja nie wiem ile by kosztowała wysyłka do Polski, no i odezwij się w nowy rok.
Spojrzałem na zegarek. Był Sylwester, godzina 20:00 :)
Poczekałem aż do Trzech Króli i ponowiłem pytanie do Zoliego, czy sprawdził koszt wysyłki. Po godzinie okazało się, że sprawdził i sprawy potoczyły się szybko. Umówiliśmy się zwitek lei wysłanych Revolutem, a następnego dnia Zoli pakował Elaca.
![]() |
Obwodnica Brasov - AD 2022, w drodze na zamek Drakuli |
I teraz uwaga: paczka kurierem z Rumunii do Polski szła dokładnie 3 robocze dni (plus weekend). Wysłana w czwartek po południu była u mnie we wtorek rano. Zapakowana bardzo starannie dotarła nienaruszona. W opisie aukcji było wspomniane zdanie, że jest coś z kanałami, odszyfrowałem to z rumuńskiego, że pewnie coś z balansem do przeczyszczenia. Zresztą który wzmacniacz sprzed ponad 50 lat nie wymaga serwisu? Ważne aby był oryginalny i kompletny. Resztę da się naprawić.
Otwieram pudło, podłączam i gra! Grają oba kanały równo. Steruję balansem lewo prawo i dźwięk jest symetryczny, nie ma żadnych zniekształceń, niż nie szumi, nic nie strzela, wow! Po chwili ta symetria dźwięku zaczyna mnie coraz bardziej zastanawiać.... ON GRA W MONO!!
Ale to było mono będące złożeniem obu kanałów. Pierwszy kamień spadł mi z serca. Grały oba kanały, balans działał prawidłowo, ale kiedy podłączony był tylko kanał lewy - grał w obu kolumnach. Kiedy był podłączony tylko kanał prawy - również grał w obu kolumnach. Kiedy były podłączone oba - grała ich suma w obu kolumnach. Działo się tak na wejściu TB czyli magnetofonowym - jedynym liniowym w tym amplitunerze.
Szybki test radia - gra stereo! Przełącznik mono/stereo działa prawidłowo.
Szybki test gramofonu - gra również stereo! Przełącznik mono/stereo również działa prawidłowo.
Problem z sumowaniem kanałów występuje tylko na wejściu magnetofonowym. Myślę sobie, że na chłopski rozum jak nic żyły sygnałowe L i P muszą być gdzieś zwarte. I trzeba znaleźć to miejsce. Rozkręcam i zdejmuję pokrywę. W środku wszystko wygląda absolutnie dziewiczo, nie tknięte ręką serwisu nigdy w życiu. Test wizualny nie daje rezultatów w postaci zwartych przewodów ani dziwnych lutów. Nie podejmuję się dalszego testowania i zawożę go do zaprzyjaźnionego gdańskiego serwisu, gdzie od drzwi jestem niemal wyrzucony :)
- Paaaanie Tomku!!!! Znów Pan mi przywozi lata 60/70 a ja jestem przeszkolony na sprzętach z lat 80-tych!!!
Następnego dnia telefon:
- Panie Tomku, nie uwierzy Pan, ale kanał lewy i prawy jest fabrycznie zlutowany na gnieździe TB. Oglądałem ten lut pod mikroskopem i daję sobie rękę uciąć, że to jest fabryczny lut Elaca! Ten amplituner na wejściu magnetofonowym od momentu wyjścia z fabryki grał mono!
Naprawa trwała minutę. Trochę mi głupio, że sam tego nie zauważyłem, że to był lut na dole gniazda ukryty pod innymi kablami.
Tak sobie myślę, jaka była historia tego Elaca. Pewnie służył jako radio, które poprawnie grało stereo, ewentualnie jako wzmacniacz pod gramofon. Gniazdo TB wizualnie również było dziewicze, jakby nikt nigdy przede mnią nie wkładał w nie wtyczki DIN5.
Napisałem do Kamila, że Elac wraca z serwisu i wieczorem będzie testowanie tego "najlepszego amplitunera na świecie"
* * *
Epilog tej opowieści dla Kamila nie jest zaskoczeniem. Zaliczyłem przysłowiowy opad szczeny. Ale nie dlatego, że usłyszałem dźwięk jakiego jeszcze w życiu nie słyszałem, ale usłyszałem każdy jeden najlepszy dźwięk jaki słyszałem. Tylko w jednym sprzęcie na raz. Elac 2200T wziął co najlepsze z każdego ze swoich niemieckich rywali i złożył w całość.
Mam wrażenie, że jest to trochę dzieło przypadku. Ogniwo ewolucji inżynierskiej, które w tanim, w miarę podstawowym amplitunerze poskładało w sobie najlepsze doświadczenia przeszłości i nie przekombinowało nie do końca sprawdzonymi rozwiązaniami z przyszłości.
Wypełnienie pasma jest na poziomie Elaca 3400T. To jest to uczucie kiedy w najcichszych momentach Amused to Death czujesz się jak w środku gęstej sceny gdzie dzieje się mnóstwo. Ale wspomniany 3400T gubi się jazzowych detalach na górze pasma. Bywa też nazywany ospałym i zasłoniętym kocem.
Elac 2200T detal ma doskonały. Nie ma mowy o żadnym kocu. Czyli ma gęstość młodszego i większego brata ale bez utraty detalu, szczegółu. Nie można o nim powiedzieć, że jest ciemny, ani jasny. Ale nie można powiedzieć też, że jest neutralny. Chyba, że nadamy temu słowu nową wartość. Neutralny za bardzo kojarzy się z takim, który oddaje swój charakter kolumnom. W tym wypadki tak kompletnie nie jest. Elac 2200T ma ogromny charakter. Taki klasyczny charakter niemieckich sprzętów wczesnych lat 70-tych. Ale żadna z cech charakteru nie dominuje nad innymi.
Nie jest ani za jasny, ani za ciemny. Środek pasma, wokale, trąbki i gitary grają perfekcyjnie. Do tego jest wypełniony masą. Muzyka tworzona przez zestaw Elac 2220T + Celestion Ditton 44 jest po prostu DUŻA. Jest duża ale taka duża bez żadnego wysiłku. Całkowicie naturalna. Gęsta ale szybka. Mógłbym dalej wymyślać audiofilskie oksymorony, ale tak właśnie się czuję.
Jeżeli ktoś zapytał się mnie o definicję niemieckiego brzmienia vintage przełomu 60/70 to wskazałbym nie Telefunkena V201a, nie SABA Studio IIA, nie lampowego Grundga Stereomeister 35. Wskazałbym Elaca 2200T.
Podkreślę jeszcze raz. Nie jestem zaskoczony żadnym pojedynczym aspektem brzmieniem tego Elaca. Jestem zaskoczony tym, że wszystkie najlepsze aspekty german vintage hifi ktoś spakował w jedną niepozorną skrzynkę z napisem Elac 2200T High Fidelity.
Moja wersja Elaca jest na tranzystorach germanowych ATES BD142. Istnieje jeszcze inna wersja na ATES 2N3055 - czyli krzemie. To wersja Kamila. Obie wersje występują pod tą samą nazwą Elac 2200T i nie ma żadnego wyróżnika na froncie amplitunera z jaką wersją mamy do czynienia. Zakładam z opisów Kamila i mojego odbioru wersji BD142, że grają tym samym charakterem.
Parametry amplitunera są następujące:
- lata produkcji 1969/1971
- moc: 2x18W
- wymiary: 595 x 131 x 262
- waga: 8,1 kg
A tak gra:
Wiecie co napiszę jutro rano do Kamila?
-"Hej, co tam nowego u Ciebie, bo u mnie... Elac 2200T to wciąż najlepszy amplituner na świecie..."
Komentarze
Prześlij komentarz