SABA 25G - Metamorphosis

W zeszłym tygodniu wymyśliłem sobie, że kupię tanie kolumny marki SABA z początku lat 70-tych. Wypatrzyłem model 25G. Obudowy były ładnie zachowane, głośniki oryginalne i wizualnie w poprawnym stanie. No i całość kosztowała mnie z przesyłką około 200 zł. Mega tanio. 

Ja wiem, że to są niewielkie pudełka z 1972 roku o rozmiarach 44x24x22 cm, całkiem słusznej wadze (niecałe 9 kg sztuka) i konstrukcji dwudrożnej ale trójgłośnikowej - średnioniskotonowe o średnicy 145 mm są zdublowane. I one obok starszych sióstr czyli takich arcydzieł jak SABA Box IIA, IIIA czy IVA to nawet nie stały. 

Ale taką miałem fantazję, aby je kupić. 

Pierwsze zdziwienie było takie, jak odbierając je w Żabce chciałem podnieść 20 kilogramowe pudełko. Waga mnie zaskoczyła i podniosłem je przy drugiej próbie, kiedy już wiedziałem, że trzeba włożyć trochę siły. 

Drugie zdziwienie było kiedy je podłączyłem. I to do sprzętu tej samej marki z tego samego 1972 roku czyli amplitunera germanowego SABA Meersburg G. Niestety było to zdziwienie ... negatywne. 

 


Jasno jak na równiku w południe, krew z uszu... w ruch poszła karuzela wzmacniaczy: TFK V201a, ITT 3500, NAD3020, Pioneer SX-535... Nie grało to dobrze.... nie grało... grało TRAGICZNIE. Najbliżej był ITT 3500, ale w ustawieniach: bas w prawo, wysokie w lewo. 

Słuchając tego przekolorowanego i zapiaszczonego dźwięku zacząłem grzebać po necie czy jestem odosobniony w swoich odczuciach. Na jednym z niemieckich for znalazłem wątek, gdzie jakiś koleś kupił te SABY za kilka marek na flohmarktcie i oczywiście wymienił kondensatory w zwrotnicy. Hmmm... może to jest myśl? 

SABA poszła na stół, odkręciłem front, wyjąłem mnóstwo wełny/wytłumienia i dobrałem się do mega prostej zwrotnicy. Dwie cewki, dwa kondensatory, jeden rezystor. Kondensatory FRAKO. 15μF/35V i 47μF/63V (bipolarny). Podobno nie ma takiego FRAKO, który by bez utraty parametrów wytrzymał ponad 50 lat. Zamówiłem więc 4 Jantzeny za 45 zł z przesyłką i pozostało mi czekać. 

W międzyczasie dostałem OPRa od kumpla, że takich tanich kondensatorów nie ma sensu kupować :) No może warto kupić droższe, ale ... ja nawet nie mam podstawek pod kable i jonizatora audiofilskiego powietrza, więc po co mi droższe kondensatory? Nie chciałem też przez dwa elementy wymienione w zwrotnicy podwajać wartości tak tanich pudełek. 

Dotarły Jantzeny i korzystając z chwili, że dzieciaki rozeszły się po swoich pokojach lub po różnych zajęciach dodatkowych na mieście - rozłożyłem się na stole w kuchni, który na pół godziny zamienił się na stół operacyjny dla vintage audio.  

Zwrotnica przed.

 

Zwrotnica po.

Na pamiątkę "zaszyłem" w jednej z kolumn stare FRAKO, w woreczku foliowym, przyklejone taśmą, podklejone watą. Aby ewentualny przyszły właściciel mógł przywrócić je do stanu oryginalnego. 


Voila. 

No i jak to zagrało po recapie?

Jako zwolennik ślepych testów powinienem teraz kupić jeszcze jedną parę na oryginalnych kondensatorach FRAKO i ocenić różnicę z zamkniętymi oczami. Ale nie nie zrobiłem tego, tylko spiąłem je to Pioneera SX-535, ustawiłem regulatory na zero i włączyłem muzykę. I zacząłem słuchać... i z każdym kolejnym kwadransem zacząłem zastanawiać się czy mam omamy słuchowe, czy może to siła autosugestii, a może po prostu recap pomógł? Bo te SABY zaczęły GRAĆ.

Co mogło się wydarzyć przez te dwa dni:

  • może zanim trafiły do mnie długo stały i zwyczajnie musiały trochę pograć aby się rozegrały?
  • może nastąpiła u mnie adaptacja ucha? Mózg zmienił matrycę z ciemno grających Dittonów ja kolumny jaśniejsze i przestał wysokie dźwięki odbierać jako zbyt natarczywe?
  • może wspomniana autosugestia?
  • może kable, choć jestem kablowym sceptykiem (mam blue heaven firmy na "n" w... garażu), to jednak poniedziałkowe testy robiłem na ulracienkich kabelkach z epoki, które odciąłem kiedyś od jakiś Duali albo Philipsów, a dziś podłączyłem zwykłe kable za 100 zł 
  • może to Pioneer SX-535 tak dobrze się wpasował? Na tyle dobrze, że zamiast przepinać kable do kolejnego wzmacniacza koncentruję się na dorzucaniu kawałków z Tidala. 
  • a może faktycznie recap całkowicie zmienił wszystko?

Oczywiście te kolumny nie zaczęły grać jak moje flagowce czyli KEF Concerto czy Ditton 44, nie zaczęły nawet grać tak jak Ditton 15, ale już całkiem prawdopodobne, że ich klasa osiągnęła poziom Tandbergów TL2520 czy wyższych modeli Grundigów. 

Nie zmieniły się proporcje pasma, SABY nie zaczęły nagle grać ciemno, ale góra pasma stała się gładka. Przez chwilę wydawało mi się, że jest jakby mniej basu, ale on stał się zwyczajnie szybszy i przestał wchodzić w dudnienia przy podkręcaniu głośności, niskich tonów czy włączaniu loudness. I to skojarzenie pokierowało moje myśli ku Grundigom 1500a prof (tak, wiem, zagalopowałem się) , ale za sześć-osiem razy większą cenę. 

Jestem totalnie zaskoczony tą metamorfozą. Dwa dni temu grały tragicznie, a dziś znakomicie! I naprawdę nie wiem, które z wyżej wymienionych składowych najbardziej się do tego przyczyniły, ale siedzę kolejną godzinę, słucham "Windą na szafot" Miles Davisa i jest pięknie. 

Cieszę się też z jeszcze jednego ważnego powodu: poszukiwania w świecie vintage audio to nie jest wyścig zbrojeń w więcej, mocniej, drożej, drożej i jeszcze raz drożej. Kiedyś w nim uczestniczyłem, ale szybko odpadłem, po części finansowo, a po części zdroworozsądkowo. Wiele osób może czytać to co piszę z politowaniem i myśleć sobie w duchu: "Oooooo Panie, jak ty nie słyszałeś takiego Krella i takiego Sansuja, to ty chuja wiesz o audio." Ale dla mnie odkrycie i uratowanie takich kolumienek za 200 zł jak SABA 25G i słuchanie ich non stop 4 godziny zmieniając płytę za płytą daje nie mniej radości i frajdy niż dla innych przepinanie kabli między wspomnianymi Krellem i Sansui.

Komentarze

Popularne posty