KA-3300 - The Unknown Soldier

Kilka tygodni temu odezwał się do mnie znajomy z informacją, że stał się posiadaczem dziwnego wzmacniacza vintage i czy znam coś takiego. 

Pierwsza myśl - Kenwood. Wskazuje na to napis na dole KA-3300. To notacja jaką stosowała marka Trio/Kenwood. Tylko szkopuł w tym, że Kenwood KA-3300 wygląda zupełnie inaczej niż ten zabytek techniki.

Poprosiłem o zdjęcie tyłu:


Tym razem na dobre zgłupiałem. Całe życie chciałem być policjantem (takim jak Don Johnson w Miami Vice) albo lekarzem (takim jak Doktor House) i rozwiązywać nieoczywiste zagadki. Dojście do odpowiedzi cóż to za kawałek sprzętu to właśnie taka nieoczywista zagadka. 

DIN5 na źródła i DIN2 na kolumny to długo stosowany patent niemiecki/holenderski. Pomyślałem, że to może jakiś "marketowy" no-name by Grundig/Telefunken/Philips etc. Ale w necie nie udało mi się znaleźć żadnego potwierdzenia tych hipotez. 

Wyszukiwanie obrazem w google nakierowało mnie na sprzęt o co prawda innym układzie płyty czołowej oraz tylnej, ale z bliźniaczym wykończeniem gałek, przycisków i wejść/wyjść. Był to Noris ST-90. C'mon!? Cóż to do diabła jest Noris? Z Norisów, to znam tylko Chucka i Lando. 

Istniała jednak bardzo mało znana niemiecka firma Noris. Na radiomuseum.org jest dosłownie kilka tych sprzętów z lat 50/60, ale nitka nie urywa się całkiem, bo Noris ST-12, ostatni opisany tam sprzęt tej marki ma adnotację: "Made in Japan". Tak jakby niemiecka firma Noris tuż przed zniknięciem z rynku wypuściła serię wzmacniaczy zrobionych de facto przez Japończyków lub na ich licencji. 

Spytaliśmy się też krzemowej inteligencji to co może być za wzmacniacz. Ta napisała wprost, że jest to japoński Luxman. Następnie wylała 10 wiader wody pisząc o tym dlaczego vintage audio jest cudowne i podała ładnie opisane parametry, które można przeczytać na frontowym panelu. 

Ale to nie jest Luxman :) 

Domyślam się, ze AI przeszła przez stronę pewnego fana Luxmana i nie skojarzyła, że pomiędzy setką Luxmanów autor w rubryce "NOT Luxman" opisuje takie sprzęt: 

https://www.hilberink.nl/codehans/luxman152.htm

Jest nim Roelofs RA-3200. Jesteśmy już bardzo bardzo blisko! Estetyka pokręteł i przycisków się zgadza. Tył bardzo podobny. Ale Roelofs RA-3200 jest o serię niższym modelem (bądź niższym modelem z tej samej serii). AI zapewne dodatkowo została zmylona, bo nawet podstrona nazywa się luxman152.

Idziemy dalej, Roelofs to nie jest imię szwajcarskiego wypasacza owiec, ale marka należąca do Comet Electro Japan

Wszystko zaczyna mieć swoje potwierdzenie kiedy zaglądamy do środka. Znajdujemy tam pieczęć datowaną mniej więcej wtedy kiedy Pink Floyd wydali swoje arcydzieło The Dark Side of the Moon. 

Cometronics Corp. Jan 12 1973 

Na końcówkach mocy tranzystory marki NEC, co potwierdza nasze wszystkie wcześniejsze domysły. 

* * *

Mam osobisty sentyment do takiego designu. Obudowa z drewna, przedni aluminiowy panel pomalowany na czarno + srebrne dodatki (przyciski, pokrętła, napisy). Czy nie przypomina trochę Telefunkena V201? 

Ciekawostką jest tutaj możliwość dostosowania barwy dźwięku zarówno poprzez suwaki equalizera oraz klasycznymi pokrętłami bass/sopran. Ale nie działają one równocześnie. Który z nich ma być aktywny wybieramy przyciskiem  T.C. / S.E.C.  

 



No to włączamy!

Pierwsze wrażenie? On chyba nie był włączany przez ćwierć wieku! Góra chropowata jak papier ścierny. Niby gra, ale ten dźwięk przypomina raczej dźwięk zimnego diesla z rozciągniętym łańcuchem rozrządu. 

W międzyczasie bawię się przyciskami. Technicznie działają. A nasz KA-3300 powoli rozgrzewa się i z diesla 2.0 zamienia się w sprawny silniczek Wankla z mazdy RX7.... no może to trochę przesada z tą mazdą, ale z pewnością jest to Suzuki Jimmy, niezawodny, przekraczający o połowę normy CO2 i mający w sobie ogromne pokłady vintagowego klimatu. 

Mój znajomy Przemek Rudź (muzyk i astronom) kilka dni temu użył porównania dotyczącego japońskiej grupy MONO, że tzw. groove w muzyce to jest coś takiego, że automatycznie lata Ci noga w trakcie słuchania. W bardzo podobny sposób można określić wiele wzmacniaczy sprzed lat. Nie są to modele z pierwszych stron audiofilskich gazet, co więcej ciężko o nich znaleźć nawet niewielką wzmiankę. Nie grają najlepszym na świecie detalem, sceną i barwą. Ale mają niesamowity groove

Mój inny znajomy, Kamil, weteran przerzucania ton sprzętu vintage powiedział mi niedawno, że nigdy nie odważyłby się kupić wzmacniacza bez regulacji barwy dźwięku. Być może inżynierowie nowych sprzętów (bez żadnej regulacji) mieli jakiś koncept na brzmienie ALE przecież każde kolumny grają inaczej i aby spasować stary wzmak ustawiony "na zero" trzeba by mieć z 15 par kolumn aby trafić na tę jedną najlepiej dopasowaną. 

Nasz tajemniczy KA-3300 gra u mnie z Dittonami 44. I kiedy już rozgrzał się i osiągnął swoje plateau dobrałem się po raz kolejny do regulacji barwy. Niewielkie korekcje ustawień dopasowały tego malucha, że zgrał bez żadnych kompleksów. Odpowiednio ciepło, w sposób dociążony, ale z wystarczającą przejrzystością. 

Ze sprzętów, które ostatnio słuchałem to najbliżej mu do Telelefunkena V250 i trochę do Philipsa 22RH591. Na pewno nie jest to tzw. "późna japonia", czyli masowy, tani, coraz chudszy sound. To brzmienie ciepłe i oldschoolowe. 

Gdybym nie pasjonował się starym sprzętem i nie zmieniał wzmacniaczy z ciekawości na kolejny, kolejny i kolejny to KA-3300 mógłby stać u mnie na szafce bardzo bardzo długo, a ja mógłbym po prostu zająć się kupowaniem płyt. 

Może ktoś, kto czyta ten wpis ma więcej info na temat tego wzmacniacza? Czy dobrze rozszyfrowałem, że może to być Roelofs KA-3300, czy może to coś zupełnie innego?

 


Komentarze