SABA (State of Mind) - Freudenstad Stereo E
Kolejna SABA... być może jestem nudny, ale taki w tym momencie jest mój stan umysłu.
SABA kontra reszta świata.
Gdyby uformować dwie drużyny koszykarskie, w jednej z nich grałyby same amplitunery SABA w w drugiej inne, najlepsze wzmacniacze świata, które do tej pory słuchałem, to ten pojedynek były na miarę pojedynku amerykańskiego dream teamu z czasów Jordana, Pippena i Igrzysk w Barcelonie z drużyną Liechtensteinu.... No może to trochę przesadziłem z tym Liechtensteinem, ale Jordan i spółka każdy mecz wygrywali różnicą średnio 44 punktów, niezależnie kto stał po drugiej stronie. Taki właśnie aktualnie jest mój stan umysłu. "SABA State of Mind" - parafrazując piosenkę Billy Joela.
Żałoba po oddaniu SRI-16 w ręce Jacka była krótka. Podpiąłem na jeden dzień Elaca 2100T świeżo po serwisie. Elac zgrał niesamowicie. Naprawdę rewelacyjnie w każdym aspekcie. Na równi, a może i lepiej niż inne Elaci, ale ... nie był lampą. Nie miał w sobie tej małej kropli magii.
Wtedy postanowiłem wykupić wszystkie lampowe amplitunery SABA z dostępnych portali aukcyjnych. Na pierwszy ogień poszedł Freudenstad Stereo E. Dawid pisze o nim, że to ostatni przystanek na drodze na sam szczyt - czyli do Automatica. Z drugiej strony lampy ma identyczne jak SRI-18. Końcówki mocy na ECLL800...
Rocznikowo trochę model młodszy zarówno od SRI jak i Automatica, bo produkowany w latach 69/69. Moc 9W. Design również inny od SRI choć tak naprawdę różnica jest taka, że dwa aluminiowe paski zastąpiły paski drewniane. Reszta jest niemal identyczna. Sprawia to jednak dużo bardziej nowoczesne wrażenie... Czy to zaleta czy wada? Trudno powiedzieć.
Wysyłając kurierem tak zabytkowe sprzęty największy stres polega na tym, że uszkodzeniu ulegną elementy nienaprawialne. Wcale nie chodzi o lampy czy inne elementy elektroniczne. Te można wymienić nawet na nowe z epoki (tzw. NOS - new, old stock). Nawet skrzynia jest do naprawy - wystarczy trochę umiejętności stolarskich. Ale uszkodzenie szklanej szybki z nadrukowaną skalą radia to już prawdziwy dramat...
Wczoraj rano przyszła do mnie kolejna "matrioszka". Tony kartonu i gąbki, a do tego kurier-skarb.
Kilka chwil później było tak:A jeszcze kolejnych kilka chwil później było TAK !!!!
Dziura w szybie!!! DZIURA W SZYBIE!! Ale jakaś taka regularna, równiutka jakby cięta nożem do szkła.... Zawał był blisko, ale opanowałem emocje i zgodnie z zasadą "najpierw myśl, potem działał" na spokojnie okręciłem pokrywę, wyjąłem wnętrzności i okazało się, że szybka po prostu się przesunęła w prowadnicy.... Naprowadziłem szybkę na miejsce i ... na dwie godziny zająłem się innymi sprawami dając SABIE nabrać pokojowej temperatury.
* * *
Pierwsze wrażenie? Ulga! Sen trwa, sen się nie kończy. Kolejny model, który bije wszystko co do tej pory słyszałem. Pierwsze trzy miejsca na podium wszech czasów wśród sprzętów, które gościły u mnie w domu zostały obsadzone tą samą marką.
Prawdą okazały się wszystkie teoretyczne przypuszczenia, SABA FD-E stoi pomiędzy SRI-18 a Automatic. SRI-18 była jak zorza polarna, najbardziej smooth, ze wszystkiego co dotknęło moje ucho, Automatic to fajerwerki i kryształ. FD-E ma w sobie coś z jednej z drugiej. Jest i miękkość i detal. Gdybym poznawał je w odwrotnej kolejności i gdyby to była moja pierwsza SABA to oszalałbym do tego stopnia, że wszedłbym na najbliższy kamień i zaczął krzyczeć do przechodniów: "SABA Freudenstad Stereo E to najlepszy amplituner jaki w życiu słyszałem!" Ale jestem o tydzień mądrzejszy i wiem, że da się pójść albo w lewo, albo w prawo. Albo w skrajną miękkość, albo kosmiczny detal, a znaczek na froncie wciąż będzie składał się z tych samych czterech liter.
Wieczorem włączyłem radio, w "Trójce" Chaciński puszczał swoje muzyczne fikołki. I nie byłem w stanie się oderwać od słuchania. Nie byłem w stanie nawet wstać i przełączyć klawisz na wejście liniowe aby puścić swoją muzykę. To co puszczał Chaciński nie było nawet w moim guście, ale dźwięki były reprodukowane w tak pasjonujący, wciągający sposób, że nie byłem w stanie przerwać..
Wylejcie mi wiadro zimnej wody na głowę!
W czym tkwi sekret, że tak mnie to wzięło? Mało w życiu słyszałem? Może wyjątkowa synergia z Dittonami 44? A może po prostu kwestia gustu? Mi się podoba, a Ty będziesz rozczarowany?
Rozglądam się i nie widzę żadnego innego majaczącego kształtu na horyzoncie. Jednak najsilniejsza drużyna też może w końcu przegrać. Nawet jeżeli do Dream Team.
Komentarze
Prześlij komentarz