Flossenengel

Wharfedale WH-D10.

Gruby, mięsisty dźwięk z zachowaniem wszystkich walorów Sitar związanych z ich kreowaniem przestrzeni. Tego szukałem. Z tego powodu postanowiłem zaryzykować i zejść z tej najczystszej audiofilskiej ścieżki - czyli zestawu stereo składającego się ze źródła, wzmacniacza i dwóch kolumn. Czy byłaby to aż taka zdrada? W końcu realizatorzy nagrań, czyli tego co my potem słuchamy, korzystają najczęściej z aktywnych monitorów bliskiego pola wspomaganym subem. Teoria też nakłaniała do przeprowadzenia tego eksperymentu - niskie tony nie są kierunkowe, tzn im niższy dźwięk tym trudniej ustalić ludzkim uchem jego lokalizację.


 

Po krótkiej analizie rynku zdecydowałem się Wharfedale WH-D10. Jak sama nazwa wskazuje z 10-cio calowym przetwornikiem. 

Wprowadzenie do systemu subwoofera było w pewnym sensie koniem trojańskim dla moich Audio Physiców. 

Z jednej strony: jego podłączenie zrobiło dokładnie to czego oczekiwałem. Dół pasma wypełnił się zwartym, szybkim i nienatarczywym basem. Z perspektywy czasu i wysłuchaniu jeszcze trzech innych subwooferów uważam, że ten trochę przypadkowy wybór Wharfedale WH-D10 był wyborem zdecydowanie najlepszym w ten cenie. Żaden inny, ani Dali, ani B&W nie mruczał w tak wpadający w moje ucho sposób. Piosenki Cohena cudownie snuły się w niskich rejestrach, a Dead Can Dance nabierał odpowiedniego patosu. 

Z drugiej strony: słyszałem, że mam w pokoju trzy kolumny. Dwie stereo i niskotonową. Próbowałem wszystkiego, najróżniejszych ustawień fizycznych - czyli chodziłem z nim po pokoju,  jak i gałkami na tyle suba.  Paradoks polegał na tym, że nawet kiedy był ustawiony wzorcowo i każdy inny konsument home audio cmoknął by zachwytu, to ja wyczuwałem jego obecność. Stawałem na środku pokoju, odłączałem kolumny i słuchałem samych pomrukiwań z subwoofera. Zamykałem oczy i robiłem kilkanaście obrotów wokół własnej osi. Potem, będąc kompletnie nieświadomy położenia w przestrzeni za każdym razem trafnie wskazywałem na miejsce gdzie stał subwoofer. Niestety, może same najniższe tony są trudne do określenia skąd pochodzą, ale każdy sub gra w pewnym zakresie. Mój Wharfedale miał pasmo przenoszenia 35Hz - 150Hz. Nawet jeżeli ustawiałem odcięcie niżej niż górna granica, czy stosowałem wyjście z preampa górnoprzepustowe na  90 Hz do końcówki mocy, i odpowiednio dolnoprzepustowe do suba również na 90 Hz... - zawsze potrafiłem określić gdzie stoi sub. 

Wspomnianym koniem trojańskim dla Sitar wprowadzonym przez subwoofer do mojego systemu była myśl: chcę mieć taki dźwięk, ale chcę aby wydobywał się z kolumn! czyli muszę... pozbyć się Sitar... moich ukochanych, wymarzonych, wyczekanych, spełniających 95% potrzeb Sitar...

Komentarze

Popularne posty