NAD Stereo Integrated Amplifier 317

 NAD Stereo Integrated Amplifier 317

Prawie całą sobotę osłuchiwałem się z filigranowym Philipsem 22RH580 na tranzystorach germanowych. Ale on zasługuje na osobny wpis, bo zachwycał mnie krok po kroku coraz bardziej. Począwszy od odrestaurowanych KEFów Cantor, na których wysłuchałem całego Waiting For The Sun - The Doors, poprzez pierwsze legendarne Cresty (jedynka Led Zeppelin) aż po największe Concerto (wszystkiego po trochu). 

I kiedy miałem ponownie spięte Concerto postanowiłem przejść się do sąsiada i pożyczyć na odsłuch jego NADa 317... Okazja matką nowych odsłuchów. Miałem tylko zajść nakarmić koty podczas jego nieobecności, a wyniosłem ciężki jak dwunastopak mleka wzmacniacz NAD 317. 


Zawsze chciałem mieć NADa C370. Wielokrotnie jedno kliknięcie w "Kup Teraz" dzieliło mnie od stania się jego właścicielem. Potem C372... Ale za każdym razem kroczyłem alternatywną ścieżką. Najbliżej byłem kiedy przez kilka lat moim głównym piecem był NAD C350. Poznałem go dość dobrze i poprzez aproksymację przyjąłem, że C370 to po prostu takie same brzmienie, ale trochę "bardziej i więcej".

Czy byłem w błędzie? Tego nie wiem, bo wciąż nie słuchałem ani C370 ani C372. Ale kilka dni temu do KEFów Concerto wpiąłem wielkiego i ciężkiego protoplastę największych NADów czyli NAD Stereo Integrated Amplifier 317.

Zajrzałem do danych technicznych:

Power output: 80 watts per channel into 8Ω (stereo)
Frequency response: 20Hz to 20kHz
Total harmonic distortion: 0.03%
Damping factor: 200
Input sensitivity: 165mV (line)
Signal to noise ratio: 104dB (line)
Dimensions: 435 x 128 x 383mm
Weight: 12.1kg
Year: 1997

Front klasyczny NADowy. Na tylnej ściance 6 wejść liniowych (w tym dwie pętle magnetofonowe) oraz wejście wyjście  pre out/main in, dzięki którym można używać wzmacniacza niezależnie jako preamp lub końcówkę. Można też przełączyć go w tryb mono i wykorzystać całą moc jakie jeden monoblok. Kiedyś tak bawiłem się z końcówkami 2200. 


Ale 317-tkę mam tylko jedną więc podpiąłem ją klasyczny sposób - jako stereofoniczny wzmacniacz zintegrowany.

ŁOOOOOO!

To była pierwsza myśl, jaka przeszyła moją głowę tuż po podłączeniu. Ależ moc! Pokrętło na godzinie 7-mej i już jest tak, że głośniej nie trzeba. Ogromny transformator. KEFy stają się przy nim lekkie jak piórko. Audiofilski szpitalny sznyt, czyściutkie brzmienie, ale absolutnie nie płaskie. Męczyłem te potężne KEFy słabymi wzmacniaczami a NAD po prostu wystrzelił je w powietrze. Jeżeli ktoś kiedykolwiek narzekał na ten wzmacniacz na forach, to chyba musiał mieć uszkodzony egzemplarz. 

I teraz pytanie? Czy 25 lat to już vintage czy jeszcze nie vintage? Czy vintage definiowany powinien być przez wiek czy charakter brzmienia? Ale vintage co cały wachlarz najróżniejszych typów brzmień. 

NAD 317 brzmi tak, że spokojnie może stawać w szranki z nowymi wzmacniaczami i konkurować brzmieniem na równych zasadach. Dobrze zrealizowane kawałki brzmią na nim jeszcze lepiej, ale te z gorszą realizacją - niestety zamiast maskować błędy, robią to co 95% audiofilskiego sprzętu - uwypuklają je. 

I tak: najnowsza płyta Trentmollera - szczyt i sufit brzmienia. Grało to tak, że lepiej po prostu nie potrzebowałem. Ale słuchana dzień wcześniej Roberta Flack już trochę odarta została z magii.

 * * * 

Po dwóch dniach poszedłem na grubo. Odpiąłem od Electrocompanieta ECI5 - Infinity Renaissance 90 i wpiąłem je w NADa 317 - jakby nie liczyć - w sprzęt 8 razy tańszy od ECI5. 

 

Mindfuck. Ogromny power. Włączyłem Freelove - Depeche Mode. Gahan w tym utworze śpiewa dość cicho, a za jego wokalem toczy się prawdziwa burza elektroniki. Ale na dobrych sprzętach spośród tej burzy głos Gahana jest czysty i czytelny. A za nim, stojącym centralnie na scenie wysuniętym metr do przodu, ściana dźwięku - im lepszy sprzęt tym ta ściana jest bardziej mocarna lecz wciąż selektywna. 

No i ten NAD zagrał to z takim chamskim powerem, z takim nisko kroczącym basem, że aż zaniemówiłem. Przepiąłem z powrotem na ECI5 i scena jednak jest tutaj czytelniejsza, piękna barwa, lekkość i ... płaskość, brak powera.

Jeden klocek ma to, a drugi tamto. Jestem pewny, że gdyby zapytać większą grupę osób, to zdania, który zabrzmiał lepiej byłyby podzielone. Jako jeden z naprawdę niewielu nie ugiął się przed Infinity R90 i udźwignął je niczym Anatoly na siłce. Jedną ręką.

Przepinam do do KEFów Concerto i słucham dalej.

 

Komentarze

Popularne posty