Historia marki MIRSCH

Z czym kojarzy nam się Szwecja? 

ABBA, Surströmming, IKEA i ewentualnie Roxette. No i Spotify.

Jeżeli chodzi o sprzęt HIFI to dużo większe zasługi mają ich zachodni sąsiedzi czyli Norwegowie, ze swoim Heglem, Electrocompanietem czy legendarnym Tandbergiem. Ze Szwecji przez lata kojarzyłem markę Primare - buszującą odważnie w audiofilskim świecie po dziś, oraz vintagowe sprzęty brandu Luxor czy Sonab.

I któregoś dnia trafiłem na ogłoszenie z głośnikami marki Mirsch

- Mirsch? Kim u diabła był Mirsch? 

Zacząłem szukać w internecie i najpierw trafiałem na krótkie, zajawkowe pytania na rożnych forach o kolumny marki Mirsch. Przeważały pytania, albo ogłoszenia. Odpowiedzi było niewiele. Głównie allegro, olx, fora winylowe, audiostereo, etc. Natchnęło mnie aby zmienić język wyszukiwania. I wtedy zaczęło trochę sypać wynikami.

Jednym z wątków, który mnie mocniej zainteresował, dotyczył kolumn, które właśnie kupiłem i korzystając z translatora dotarło do mnie, że w wśród odpowiedzi na tym szwedzkim forum niektóre z nich pochodziły od osoby podpisującej się jako Olle Mirsch...  Common? Olle Mirsch? Człowiek pisał, tak jakby był twórcą, nazwiskiem i właścicielem marki Mirch... pisał, że czasem używał takich a nie innych głośników, nie dlatego, że były lepsze bądź gorsze, ale po prostu były dostępne. OMG! Po kilkudziesięciu latach sam właściciel, inżynier i mózg firmy, która w latach 70-tych była w Szwecji tym czym u nas był Altus, siedzi i odpowiada ludziom na forach!

I teraz UWAGA:

Wpisujesz w przeglądarce https://mirsch.se/ i co masz? Jakaś nieudolnie zrobioną stronę www firmy consultingowej albo HRowej.

 


Ale logo... to logo jakby pojawiało się na sprzętach audio, więc o co chodzi? I klikając trochę po omacku przez tę szwedzkojęzyczną stronę nitka nawija się i trafia do kłębka:

Okazuje się, że jest to strona www firmy córki Olle Mirscha, która ze sprzętem HIFI ma tyle wspólnego co córka sir Franca Williamsa czyli Claire Williams ma wspólnego z F1 - czyli NIC. 

Na jej stronie, na zakładce dotyczącej marki Mirsch można ściągnąć plik PDF, w którym na 70-ciu stronach Olle Mirsch opisał całe swoje fascynujące biznesowe życie. 

Ale żeby nie było za łatwo: cała 70-stronicowa historia życia Olle Mirscha jest napisana po szwedzku. 

Dzisiaj ten plik dostępny jest tutaj. Nie wiem jak długo będzie, Warto zapisać go na własnych dyskach zanim zginie. 

Poniżej fragmenty tłumaczeń historii Olle Mirscha, którą pod powyższym linkiem można ściągnąć w całości w oryginale:

Zaczęło się jako hobby. 

Taki sam rodzaj hobby, któremu tysiące mężczyzn oddawało się przez wiele dziesięcioleci. Tak, mówię o mężczyznach, bo ileż to kobiet konstruowało własne głośniki i poświęcało tyle czasu na odtwarzanie atmosfery sali koncertowej we własnym salonie?

Pomijając aspekt równości, stwierdzam, że moje zainteresowanie głośnikami było czymś więcej niż tylko hobby. Od momentu, gdy otrzymałem zadanie kierowania nowo otwartym sklepem hi-fi firmy ELFA na Holländargatan w Sztokholmie w 1957 roku, zainteresowanie reprodukcją muzyki stało się moim źródłem utrzymania. Kiedy kilka lat później zostałem technicznym kierownikiem produktów w sektorze hi-fi w Philips, nie było to już tylko hobby, ale moja specjalizacja, która zapewniała mi interesującą pracę i utrzymanie.

Produktami, za które byłem odpowiedzialny, były gramofony, wzmacniacze, magnetofony i głośniki. Byłem członkiem międzynarodowej grupy w Philips, zwanej INSPECO, czyli International Specification Committee, gdzie reprezentowałem kraje skandynawskie. Przedstawiciele Philipsa ze wszystkich krajów spotykali się trzy razy do roku w różnych miejscach w Europie. Przez kilka dni zasiadaliśmy w dużej sali konferencyjnej i dyskutowaliśmy o tym, jak powinny wyglądać przyszłe produkty hi-fi. Czułem się przytłoczony możliwością współdecydowania o tym, jak będą wyglądały produkty tej gigantycznej firmy.

Ale moje zadania nie ograniczały się tylko do płaszczyzny międzynarodowej. Byłem członkiem szwedzkiej grupy TC, gdzie T oznaczało Technical (techniczny), a C – Commercial (komercyjny). Oznaczało to między innymi, że według inżynierów z fabryki Philipsa w Norrköping byłem bardziej zorientowany na stronę komercyjną, podczas gdy dział sprzedaży postrzegał mnie raczej jako technicznego ignoranta. Jednak moje zadanie było jednoznaczne. Miałem uczyć i doskonalić personel sprzedaży na temat jakości technicznej produktów oraz zachęcać ich do wykorzystywania tych cech jako argumentów w sprzedaży. Ponadto byłem firmowym kontaktem dla konsumentów, odpowiadałem na pytania dotyczące produktów, redagowałem instrukcje obsługi, organizowałem wystawy oraz uczestniczyłem w spotkaniach z innymi dostawcami w Hifi-Institutet i SRL, czyli wśród dostawców dla szwedzkiego radia.

Ale teraz muszę wrócić do grupy Philips INSPECO. Za każdym razem, gdy się spotykaliśmy, nasi przełożeni przedstawiali nam postępy w rozwoju nowych produktów. Gdy widzieliśmy, co zostanie zaoferowane w następnym roku, było trudno, żeby nie powiedzieć niemożliwie, znaleźć jakiekolwiek ślady propozycji, które złożyłem kilka lat wcześniej. To zaczynało być frustrujące. Byłem pełen pomysłów na to, jak można kształtować głośniki, zarówno pod względem technicznym, jak i estetycznym, ale poprzez te kanały moje pomysły nie trafiały do realizacji. To właśnie wtedy zaczęło kiełkować we mnie przekonanie o założeniu własnej firmy.

Siedem lat później moje głośniki pokrywały 18% szwedzkiego rynku, więcej niż jakakolwiek inna firma i dwa razy więcej niż Philips.

Uparta myśl staje się rzeczywistością

Ale teraz wyprzedziłem wydarzenia. To wiosną 1971 roku dojrzała moja decyzja o założeniu własnej firmy. Ku wielkiemu zdziwieniu mojego otoczenia, opuściłem pewną pracę w Philips, otrzymując odprawę w wysokości 12 000 koron. Jako kapitał początkowy to nie wystarczyłoby na długo. Mój plan finansowania opierał się na kredytach bankowych, kredytach dostawców i faktoringu. I miałem kilka zalet, których często brakuje innym przedsiębiorcom.

Po pierwsze, moimi przyszłymi klientami byli sprzedawcy radiowi z całej Szwecji, których poznałem podczas wielu spotkań produktowych. Zdołałem ugruntować swoją pozycję jako specjalista od hi-fi i poznać wiele ważnych osób w branży, głównie w związku z moją funkcją przewodniczącego Szwedzkiego Instytutu Hi-Fi.

Po stronie dostawców wykorzystałem moje kontakty z działem komponentów Philips. Głośnikowe elementy Philipsa nie były używane tylko w własnych urządzeniach Philipsa, ale były sprzedawane wielu różnym firmom.

To, że moje głośniki będą produkowane w Skillingaryd, było jasne od początku. Znałem większość firm stolarskich tam, ponieważ w czasie pracy w Philips stworzyłem podstawę dla zamówień na głośniki i szafki telewizyjne. Potrzebowałem tylko wynająć lokal, znaleźć kierownika produkcji i zatrudnić kilku monterów. W Szwecji takie rzeczy dzieją się szybko i efektywnie.

Potrzebowałem też laboratorium. Założyłem je w małym pokoju na poddaszu w moim domu, kupiłem generator tonów, uniwersalny woltomierz i zacząłem działać.

Ale jak miały wyglądać moje pierwsze głośniki? Opierałem swój plan na 3 istotnych funkcjach: jakości dźwięku, cenie i wyglądzie. Musiałem bowiem zacząć od wystarczająco dużej serii. Zbyt drogi głośnik ograniczyłby wolumen produkcji, więc po ocenie ówczesnego rynku głośników zdecydowałem, że cena detaliczna nie może przekroczyć 1000 koron za parę. Dzięki temu mogłem też położyć się nieco poniżej największego konkurenta, Sonab OA5, który był głośnikiem, o którym wszyscy mówili.

I tak powstała moja pierwsza konstrukcja, OM3-27.


W pierwszym okresie stosowałem system nazewnictwa modeli, w którym pierwsza cyfra oznaczała liczbę elementów głośnikowych, a druga – pojemność netto obudowy. Na przykład, 3 elementy, 27 litrów pojemności obudowy. Początkowo zakładałem, że moje głośniki zawsze będą miały skierowany ku górze tweeter. Przy częstotliwości podziału 3000 Hz to głównie górne harmoniczne sygnału muzycznego były emitowane przez tweeter, a efekt promieniowania kulistego wraz z odbiciami od tylnej ściany nadawały dźwiękowi bardzo powietrzny charakter

Ale trzeba było wybrać odpowiedni element. Philips oferował swój kopułkowy tweeter w dwóch wersjach. AD0160T zapewniał płaską charakterystykę przy montażu czołowym. AD0161T z kolei dawał więcej energii, właśnie z myślą o tym, że nie będzie on bezpośrednio skierowany. Przy montażu czołowym ten tweeter byłby odbierany jako zbyt jaskrawy. Średnie pasmo było obsługiwane przez 5-calowy głośnik basowy z odwróconą kopułką, a bas przez jeden ze standardowych 8-calowych systemów Philipsa. Obudowa dla modelu OM3-27 była prosta w produkcji. Wyglądała na złożoną z 5 desek. Tak, ale była schludnie okleinowana naturalnym drewnem, takim jak orzech, jakaranda, sosna lub masur. Była też dostępna w białym lakierze. Wraz z rozpoczęciem produkcji zaangażowałem 5 różnych firm w Skillingaryd. Jeden zakład stolarski wykonywał obudowy, lakiernia nadawała im odpowiedni połysk. Jedna firma lutowała elementy filtrów, a kolejna obciągała fronty tkaniną. Na koniec była grupa ludzi, którzy w małym lokalu zajmowali się montażem, pakowaniem i wysyłką. 


 

Gdzie znaleźć klientów?

Od samego początku miałem dobre kontakty z grupą sprzedawców radiowych. Inne marki, zwłaszcza Sonab, już wcześniej utorowały drogę rosnącemu zainteresowaniu wysokiej jakości dźwiękiem w domowym zaciszu.

Ale handlarze byli rozpieszczeni wsparciem sprzedażowym od dostawców. Dlatego już w pierwszym roku zdecydowałem się wziąć udział w targach organizowanych przez Hifi-Institut w lokalach Stockholm International Fairs. Przed pomieszczeniem odsłuchowym, w którym prezentowano głośniki, ustawiono duży stół w kształcie podkowy. Tam zainteresowani odwiedzający mogli „pod fachowym okiem” zmontować własne głośniki. OM3-27 był bowiem dostępny od początku również jako zestaw do samodzielnego montażu. Wielu odwiedzających wracało do domu z parą głośników Mirsch pod pachą, które oczywiście kupili po specjalnej cenie.

Nowo powstały duży sklep, Daler, uznał samodzielne montowanie za tak interesujące, że zaproponował mi przeniesienie całego stanowiska montażowego do ich lokalu na Kungsgatan w Sztokholmie, w tym samym miejscu, gdzie teraz znajduje się Telia. Przez cały tydzień stałem w witrynie i na okrągło składałem głośniki. Klienci mogli przychodzić i montować własne głośniki lub kupować te, które właśnie złożyłem. Szło dobrze, choć na początku czułem się nieco niezręcznie, pełniąc rolę manekina przed wszystkimi, którzy stali przed witryną i się gapili.

Teraz zaczęło się dziać

Dilerzy kupowali, wielu sprzedawców kupowało i wkrótce zaczęli dzwonić sprzedawcy, których nigdy wcześniej nie słyszałem. „Czy to wy macie te głośniki Mirsch?” Oczywiście, że to my, ale teraz pojawił się problem. Należało zwiększyć zdolności produkcyjne, inaczej nie będziemy w stanie dostarczać.

Musieliśmy też mieć inny model i potrzebny był ktoś, kto zajmie się kontaktem telefonicznym zarówno z dostawcami, jak i klientami.

Przez pierwsze dwa lata chodziło głównie o to, aby przyspieszyć produkcję. Dyrektor produkcji był już zatrudniony, a nowi pracownicy montażowi byli zatrudniani w miarę wzrostu wolumenów. Odkryłem też, że zwiększona sprzedaż wymagała większego kapitału obrotowego. Rosnące należności klientów i zapasy trzeba było finansować. Była tylko jedna droga i prowadziła do banku. Tutaj trzeba było zbudować zaufanie i zdarzało się, że garnitur był zakładany, gdy konieczna była kolejna wizyta w Sparbanken w Strängnäs.


 

Następnie w długim 70-cio stronicowym PDFie, którego polecam ściągnąć, przeczytać i zachować następuję opisy i karty techniczne kolejnych modeli głośników Olle Mirscha.

* * *

Produkcja ustała

Czasy się zmieniły. Z masowym napływem japońskich importów, struktura handlu radiowego całkowicie się zmieniła. Ceny były pod presją, a głośniki najczęściej znajdowały się w tym samym pudełku co elektronika, a zainteresowanie wysokiej jakości dźwiękiem prawie całkowicie zniknęło.

Ostatecznie nie było innego wyjścia, jak zakończyć produkcję i działalność. W 1983 roku produkcja głośników w Olle Mirsch AB zakończyła się, a 24 pracowników straciło pracę. Ale to nie był koniec mojej kariery jako projektanta głośników.

Nowe wyzwania czekały.

Japończycy, Japończycy...

Kiedy pod koniec lat 70-tych sukces był na szczycie, głośniki Mirsch naturalnie przyciągały uwagę konkurencji. Najbardziej ciekawi byli japońscy producenci elektroniki, którzy wkraczali na rynki skandynawskie. Ich siła rynkowa była ogromna, ale wszyscy mieli jeden problem. Dźwięk japońskich głośników nie był doceniany w krajach nordyckich, dlatego naturalne było, że nawiązywali kontakt z lokalnymi producentami głośników.

Pierwszym był Kenwood. Chcieli zbadać możliwość zakupu tanich głośników do swoich systemów stereo. Oczywiście byłem zainteresowany. Zwłaszcza, gdy dowiedziałem się, że chcą złożyć stałe zamówienie na 18 000 głośników, podzielonych na dwa modele. Pytanie brzmiało, czy możemy dostarczyć dobre głośniki w bardzo niskiej cenie, w ogromnych ilościach? Odpowiedź była oczywista: Nie!

Ale już nawiązałem kontakt z firmą w Mikkeli w Finlandii, która miała duże zasoby produkcyjne i dostarczała głośniki do Panasonic w Finlandii. Tutaj zobaczyłem otwierającą się drogę. Złożyłem parę prostych dwudrożnych systemów frontowych, wysłałem dokumentację do Mikkeli i poprosiłem o wycenę.

Współpraca z Kenwoodem rozpoczęła się, gdy wysłali inżyniera dźwięku do Strängnäs. Przez 3 dni uważnie obserwował, jak mierzę głośniki, uważnie słuchał dźwięku, wyrażał niektóre własne opinie i w końcu kiwnął głową na znak, że akceptuje projekt. Następnie udał się do Mikkeli, aby zapoznać się z ich metodami produkcji. Wszystkie elementy układanki wpasowały się w swoje miejsce i wkrótce mieliśmy solidne zamówienie na wspomnianą liczbę, podzieloną na określone terminy dostaw.

Tak to działało:

Otrzymałem cenę od Mikkeli, którą przekazałem Kenwoodowi. Oni przesłali zamówienie do mnie, które przekazałem do Mikkeli.

Mikkeli wysyłał głośniki do różnych magazynów Kenwooda w Skandynawii, fakturę do Kenwooda i prowizję do mnie.

Nigdy wcześniej nie prowadziłem tak dużych interesów tak łatwo. Ale to był dopiero początek.

Wkrótce pojawiła się kolejna japońska firma i wystarczyło zacząć od początku zgodnie z ustalonym schematem. W ciągu kilku następnych lat dostarczyliśmy głośniki do Panasonic, Sanyo, Technics, Yamaha i Aiwa. Oczywiście nie wszystkim naraz.

Ale ostatecznie Japończycy znaleźli inne drogi do dostawców, niektórzy założyli własne fabryki głośników w Europie.

Łączna liczba japońskich głośników wyniosła blisko 50 000 par. Oczywiście nie można było ujawnić, że to Mirsch stał za projektem, za co prawdopodobnie byłem dość wdzięczny. Konstrukcyjnie te proste głośniki nie były niczym szczególnym. Ale fakt, że były bardziej doceniane niż własne głośniki Japończyków, był oczywiście piórem w mojej czapce (to pewnie szwedzki idiom :))

Ponowne narodziny Mirsch Audio AB

Kiedy działalność Olle Mirsch AB ustała - założyłem nową firmę. Współpraca z Japończykami trwała jeszcze do lat 80., ale ostatecznie Japończycy poradzili sobie bez mojej pomocy i trzeba było znaleźć nowe sposoby na utrzymanie się.

Dzięki mojej nowej firmie kupiłem zawartość Olle Mirsch AB, czyli głównie pozostałe zapasy i wyposażenie.

Mirsch Audio miał tylko jednego pracownika, a był nim ja. W pewnym sensie czułem się, jakbym miał wolną rękę. Żadnych pracowników, za których trzeba było odpowiadać i żadnych bankierów, przed którymi trzeba było się kłaniać.

Zestawy na linii montażowej

Mój bliski przyjaciel, Thomas Wedel, był redaktorem naczelnym duńskiego magazynu HiFi & Elektronik. Już w latach 60. mieliśmy ścisłą współpracę, kiedy był odpowiedzialny za Allt i Hemmet. Od dawna miał rubrykę pytań, w której czytelnicy mogli pytać o HiFi i Stereo, a odpowiadał na nie ja. To był mój pierwszy krok w świat gazet.

Ale teraz Thomas był zainteresowany głośnikami, które czytelnicy mogliby zbudować samodzielnie. I tak rozpoczął się kolejny etap mojego życia głośnikowego.

Odkryłem, że mogę funkcjonować zarówno jako projektant głośników, stolarz, jak i pisarz. Co masz na myśli stolarz? Cóż, każdy zestaw głośników wymagał całkowicie wykończonego prototypu, oczywiście pary, do testów i zdjęć. Powinien nie tylko dobrze brzmieć, ale też dobrze wyglądać. Biorąc pod uwagę liczbę projektów, zrobiłem wiele stolarki i malowania w swoim życiu.

Byłem uznanym współpracownikiem czasopisma, a za każdy napisany artykuł otrzymywałem honorarium. Bertil był dobrym punktem odniesienia do znajdowania ciekawych projektów i był również dobrze zorientowany w ocenie końcowego wyniku, który zawsze był publikowany w związku z opisem konstrukcji.

Każdy artykuł kończył się ramką informacyjną, w której czytelnik był informowany o tym, jak może zamówić wszystkie części do zestawu.

Wcześniej próbowałem nawiązać współpracę z IKEA w zakresie dostaw głośników w formie zestawów. Niestety IKEA nie chciała nawiązać współpracy.

 ....

przez kolejne kilkanaście stron dokumentu Olle Mirsch opisuje swoje kolejne konstrukcje, które być może są jakościowo jeszcze lepsze, ale rynkowo jest to powolny zjazd w dół i karkołomne kształty, pomiary i wykresy nie szły już w parze ze sprzedażą. 

PDF urywa się nagle, jakby nie miało to być jeszcze ostatnie zdanie Olle Mirscha, Człowieka, który bez audiofilskiego słowotwórstwa postanowił oddać brzmienie sali koncertowej w każdym szwedzkim domu. 

O tym jak grają moje Mirsche 4-90 opiszę w osobnym wpisie. Kiedy do mnie trafiły nie miały lekko bo wbiły się dosłownie między Grundigi 1500a prof a Celestion Ditton 15. Odłożyłem je na spokojną jesień, kiedy będzie więcej czasu na słuchanie.




Komentarze

Popularne posty