NAD 3140 / NAD 3020 - Twin Peaks
Kilka tygodni temu przeglądając ogłoszenia trafiłem na dobrze znaną szarą skrzyneczkę, z dobrze znanymi kwadratowymi przyciskami i okrągłymi gałkami. NAD 3140? Hmmm... a cóż to takiego, co wyglądem bardzo przypomina klasycznego 3020?
Muszę przyznać, że idąc przed siebie jak koń w klapach na skrajach oczu, będąc wpatrzonym w model 3020 jako historyczny wzorzec z Sevres, zupełnie nie zwróciłem uwagi, że nie był on samotny w katalogu swojej linii.
A katalog urządzeń NADa (bez tunerów i magnetofonów) z przełomu 70/80 wyglądał wtedy tak:
- Preamp: NAD 1020
- Końcówka mocy: NAD 2140
- Wzmacniacze zintegrowane: NAD 3020 oraz NAD 3140
- Amplituner: NAD 7020
Lista bardzo krótka, jak menu w dobrej restauracji. A w niej NAD 3020 - jako budżetowy wybór dla każdego, oraz dla tych co chcą osobno: pre 1020 oraz końcówka 2140.
No i jest jeszcze NAD 3140, który jest włożonym do jednego pudełka preampem 1020 i końcówką 2140. Preamp jest identyczny jak ten z 3020 ale końcówka to konstrukcja dual mono, z dwoma trafami, o podwójnie podniesionej mocy względem 3020.
WOW. Czemu ja o tym wzmacniaczu nie słyszałem wcześniej? Przecież to tak jakby zachwycać się VW Golfem a obok stoi VW Golf GTI...
Wystarczyło mi 10 minut analizy internetu aby wymienić kilka banknotów na tego NADa. A przez kolejne dni, czekając, aż do mnie dotrze starałem się jak najwięcej o nim przeczytać. Jedna z recenzji po przetłumaczeniu na nasz język brzmi tak:
Ten wzmacniacz brzmi wspaniale! Gładki, aksamitny dźwięk i szeroka scena muzyczna zapewniają godziny prawdziwej przyjemności słuchania.
Zacznijmy od wyglądu zewnętrznego. Stylistycznie jest to nieco nietypowy wzmacniacz NAD – wygląda jak każdy inny model tej marki z tamtego okresu, z zielonkawym kolorem i mnóstwem plastikowych pokręteł. Jednak są też wyjątki:
- wskaźniki mocy LED na panelu przednim, które prawdopodobnie były unikalne dla tego modelu w tamtym czasie. Wcześniej wskaźniki mocy spotykaliśmy w modelach 3080, 3060 i 3040, ale tam były to klasyczne wskaźniki VU.
- korektor głośników z dwoma ustawieniami, podnoszącymi sygnał poniżej 40 Hz lub 70 Hz w zależności od rodzaju kolumn.
- funkcja "Mono", która wydawała się nieco dziwna nawet w momencie premiery.
Wnętrze przypomina połączenie modeli 1020 i 2140 w jednej obudowie. Dla miłośników winylu jest tu wspaniała sekcja gramofonowa z modelu 3020, obecna w prawie każdym wzmacniaczu NAD z tego okresu. Dwa masywne transformatory i dość poprawny układ wewnętrzny.
Na panelu tylnym znajdziemy dwa wejścia gramofonowe, regulację biasu, funkcję mostkowania i… SLC?! Co to, u licha, jest SLC? Otóż, według dokumentacji NAD, to skrót od "Speaker Lead Compensator", czyli kompensator przewodów głośnikowych. Idea polegała na tym, że wzmacniacz miał pomagać użytkownikom osiągnąć pełny potencjał systemu, kompensując straty sygnału wynikające z długich i cienkich przewodów głośnikowych. Ponadto, standardowo dla wzmacniaczy z tego okresu, zastosowano soft clipping.
Niestety, częstą przypadłością tych wzmacniaczy, w tym przypadku nawet podwójnie, jest brumienie transformatorów. Wynika to z faktu, że pochodzą one z Chin, a w latach 70. i na początku 80. ich jakość nie była jeszcze tak wysoka jak obecnie.
Jednak najważniejszy jest dźwięk. W połączeniu z gramofonem Rega Planar 2 (starszym modelem) i odpowiednią wkładką, ten wzmacniacz świetnie odtwarza niemal wszystko, zapewniając wiele godzin przyjemności słuchania.
Testowałem go z Rega Planar 3 i wkładką Nagaoka MP 110, słuchając debiutu Dire Straits. Bas w utworze "Six Blade Knife" był fenomenalny, a hi-hat brzmiał czysto i sucho.
Podczas słuchania "Wariacji Goldbergowskich" Glenna Goulda z nagrania z 1981 roku, wyraźnie słychać było dźwięk uderzających strun fortepianu oraz charakterystyczne odgłosy.
Brzmienie jest bardzo gładkie, choć nieco wolne. Nie należy się spodziewać błyskawicznego "responsu", ale wzmacniacz ma wystarczająco dużo mocy, aby z powodzeniem zagrać zarówno dynamiczne basy, jak i pełną orkiestrę, czy też energetyczny rock.
Niektórym może się wydawać, że brzmienie jest nieco ciemne. Można to porównać do latte – (mała ilość espresso na dnie i dużo gorącego mleka na wierzchu). Dźwięk 3140 przypomina espresso z niewielką ilością mleka – pełny smak kawy z odpowiednią nutą mleka, tworzącą bogate wrażenia słuchowe.
Jeśli więc natrafisz na ten wzmacniacz, nie wahaj się – warto go kupić. Nie pożałujesz.
Słucham go non stop od dwóch tygodni. Łączyłem go z KEF Concerto, Celestion 44 oraz jaśniejszymi kolumnami od Philipsa z serii 22RH. I podobnie jak twórca powyższej recenzji z Regą Planar (model 6 z wkładką Denon DL-110). Mogę tylko podpisać się pod każdym zdaniem powyższej recenzji. Można z nim spędzić długie godziny bez najmniejszego zmęczenia.
Dochodzimy do momentu, kiedy trzeba zadań w końcu pytanie: A jak w porównaniu z 3020?
Podłączyłem dziś oba wzmacniacze do tego samego źródła i tych samych kolumn (Celestion 44) i użyłem czeskiej skrzyneczki - speaker/source control - czyli po prostu odpowiednio połączonych "pstryczków". Pograłem pierwsze 15 minut, ustawiłem identyczne poziomy głośności i rozpocząłem testy. Na początku przełączałem sam. Z jakiegoś powodu 3020 podobał mi się ciut bardziej, ale czy tak było naprawdę, czy tylko ulegałem paraaudiofilskiej iluzji? Bo grały niby identycznie. A przynajmniej bardzo bardzo bardzo podobnie.
Nie grałem głośno, więc moc nie odgrywała dużej roli, zaś Dittony 44 mają skuteczność na poziomie 96 dB, więc również nie są to wymagające kolumny dla wzmacniacza.
Zrobiłem krótką przerwę, ściągnąłem do pokoju mojego 9-letniego syna i poinstruowałem gdzie ma "pstrykać". Ustawiłem to tak, abym nie widział jaki aktualnie zestaw jest włączony. Był to klasyczny blind test - a działa on na audiofili niczym woda święcona na antychrysta!
Najgorsza rzecz na świecie, jaka może przytrafić się audiofilowi to ... nie usłyszeć różnicy.
I teraz uwaga uwaga uwaga! Przyznaję się! Po kilku pstryknięciach przełącznikiem kompletnie się pogubiłem i nie byłem w stanie stwierdzić jednoznacznie, który z NADów gra! One grały tak samo! Może przy głośniejszym graniu, może na jaśniejszych kolumnach usłyszałbym różnice, ale przy zwykłym popołudniowym graniu - różnic między tymi niezwykle podobnymi NADami nie byłem w stanie wskazać.
Być może mój słuch jest daleki od umiejętności rozróżnienia tych wzmacniaczy, a może one naprawdę grają i.d.e.n.t.y.c.z.n.i.e w tych, środkowych, mało ekstremalnych warunkach?
A jeśli grają niemal identycznie, to... może warto nie przepłacać za symbol i legendę i zamiast 3020 kupić 3140 za 30% ceny tego pierwszego?
Komentarze
Prześlij komentarz