Creek CAS 4040 S2 - Treasure


Ten malutki Creek to jedyny wzmacniacz, który w pełni świadomie kupiłem dwa razy na przestrzeni kilkunastu lat. Zdarzało mi się owszem kupić dwa egzemplarze jakiegoś sprzętu, ale było to albo przez optymistyczne licytowanie równoległe, albo świadomie aby porównać małe niuanse w wersjach, albo jako dobrze brzmiący pewniak dla znajomego.

Natomiast tak po prostu dla siebie zdarzyło mi się to tylko jeden raz. Tego kwiatu jest pół światu i moim bólem jest to, że nie zdążę posłuchać ich wszystkich, dlatego kupowanie jednego dwa razy jest po prostu pozbawianiem się szans na posłuchanie innego.

Mój pierwszy Creek 4040 

To musiał być 2004 rok. Wchodziłem w pierwszy etap audiofilii przed długą kilkunastoletnią przerwą. Na mojej półce stał NAD 3020 - w tej absolutnie pierwszej wersji. To były jeszcze czasy, kiedy jego legenda dopiero się budowała i można było go kupić za szalone 200 zł. Grał fajnie. Nawet bardzo fajnie, ale mi równie szybko rósł apetyt na jeszcze fajniej. Spięty był z równie legendarnymi monitorami Tannoy Mercury M1. 

No i wypatrzyłem tego Creeka na aukcji. Kosztował szalone 600 zł. Trzy razy więcej niż NAD 3020! Nie było to dużo nowszy sprzęt, bo już kilkunastoletni. Patrząc na wartość pieniądza w czasie - ten Creek trzyma cenę, bo dziś jest do dostania za około 1000 zł. Za to NAD... jego wartość wzrosła 10-krotnie. 

I ten Creek 4040 zagrał obłędnie! Z małymi Tannoyami podobał mi się o wiele bardziej niż NAD. Byłem tak oczarowany tym zestawem, że .... sprzedałem go znajomemu. Na tyle dobremu znajomemu, że próba wciskania jakiegokolwiek kitu nie wchodziła w grę. Sprzedałem mu najlepsze co miałem, najlepsze co można było dostać do 1000 zł w tamtym czasie. A ja sam miałem przecież za chwilę kupić sobie coś kolejnego, droższego, lepszego .... taką miałem nadzieję... niestety wpieprzyłem się na lata w kolumny Studio 16Hz i Cambridge Audio co opisałem tutaj

Kiedy kilka lat później odwiedziłem znajomego w jego nowo wybudowanym wielkim domu ze zdziwieniem zauważyłem, że on, mimo zupełnie innych możliwości finansowych, wciąż ma tego Creeka i Tannoyki jako swój główny salonowy zestaw!

- Czemu nie wymienisz sobie na coś lepszego? - zapytałem

- Po co? Przecież to super gra! - odpowiedział ze zdziwieniem

Pamiętam, że puścił wtedy na rzutniku koncert Watersa - In the Flesh Live z DVD, a audio przez Creeka i małe Tannoye. Obejrzeliśmy go w całości a ja zrozumiałem, że w kontekście kreowania przestrzeni, tym bardziej przy muzyce z koncertu, ten Creek jest mistrzem. Pamiętam, że powiedziałem wtedy, że jeżeli kiedykolwiek będzie sprzedawał tego Creeka - ja chętnie go odkupie.... Powtarzałem to potem jeszcze kilka razy przez kolejne lata ilekroć się widzieliśmy. Ale nie zauważałem chęci sprzedaży.

* * *

Mój drugi Creek 4040

Rok temu, w przypływie nostalgii, po niemal 20-latach od mojego pierwszego Creeka, nie wytrzymałem i kupiłem sobie identyczny egzemplarz. 

Miałem wtedy akurat w domu pożyczone kolumny Sonus Faber Grand Piano. Partner idealny. Na co dzień byłem jednak w środku fascynacji Sanyo JA 220 i Grundigami 1500a prof. I nagle jako zestaw obok stanął Creek i Sonus Fabery. Kompletnie, ale to kompletnie inna szkoła grania. 180 stopni inaczej. 

  • Japonia + Niemcy - technika, liniowość, detal, schmetterlingi w brzuchu. Du, du hast, du hast mich.
  • Anglia + Włochy - barwa, spokój, przestrzeń, aksamitne wykończenie, ciepło kominka, amore. Que sera, sera...

 

Finalnie Creek 4040 S2 trafił na stałe jako partner do moich KEFów Concerto. Duży akapit poprzedniego wpisu jest właśnie o tym duecie

Powtórzę go tutaj raz jeszcze:

Czy zabrzmiało to genialnie? ... Tak. Zdziwiłem się do tego stopnia, że kilka kolejnych poranków wstawałem o 5 rano, cicho schodziłem do pokoju aby nie obudzić psa i aby nie pomyślał, że już pora na spacer i włączałem KEF Concerto z Creekiem 4040

Całkowita cisza w domu, cisza za oknem. Brak najmniejszych hałasów. I ta nieskończona we wszystkich kierunkach delikatna scena dźwięku. To, że Creek jest mistrzem przestrzeni - to ogólnie wiadomo, to, że ma rewelacyjną górę pasma - również wiadomo. Czy poradzi sobie z wielkimi KEFami w kontekście basów i dociążenia dźwięku? Można było wątpić... Ale 96 dB skuteczności zrobiło swoje. Nie potrzeba było wzmacniacza o wielkiej mocy aby KEFy rozbłysnęły audiofilską liniowością. 

Jak w ogóle można błyszczeć liniowością? Błyszczeć można czymś nietypowym, niespodziewanym i ponadprzeciętnym. Creek błyszczy tutaj tak jak rodzicie chcą aby błyszczały ich dzieci w szkole. Od góry do dołu na świadectwie same najlepsze oceny i wzorowe zachowanie. Nie wrzuci petardy do kibla i nie wypije Specjala z kumplami za salą gimnastyczną.  Ale kiedy masz ochotę posłuchać małego chuderlawego geniusza o nienagannych, angielskich manierach - podłącz go do grubych KEF Concerto. Ta para nie obrabuje banku, ale za to dostanie najwyższe stypendium na Oxfordzie. 

Do dziś ubóstwiam połączenie Creek 4040 S2 z KEF Concerto. To jeden z moich idealnych zestawów. 

* * *

Muszę jeszcze wspomnieć o wyjątkowym preampie gramofonowym wbudowanym fabrycznie w tego Creeka. Znajomy przypuszcza, że jego sekretem jest użyty w tej sekcji scalak z logiem Signetics. Być może. Natomiast tak po prostu na ucho, to podoba mi się brzmienie tego preampu bardziej niż zewnętrzny Moon za podwójną cenę całego Creeka, choć ten Moon jest bardzo dobry i naprawdę długo go wybierałem!



Komentarze

Popularne posty